fbpx

Wyszłam z niemocy i depresji. Ty też możesz

Rozpacz była dla mnie czymś tak codziennym, że uznałam to za część rzeczywistości. Rozpacz tak wielka, że umierałam w duszy wiele razy i ze zdumieniem odkrywałam fakt, że wciąż żyję.
Depresja to wielka pustynia pełna łez.
Ale to jest tylko stan przejściowy.
Można to zmienić.
Trzeba tylko zrozumieć czym jest depresja, skąd się bierze i jaki jest jej mechanizm działania.
To właśnie zrozumiałam. Wymyśliłam narzędzia. Zastosowałam. Zwyciężyłam.
Ty też możesz.

Rozdział 1 – przeczytaj fragment książki

Początek jest dzisiaj – fragment książki

Czarny ocean – fragment książki

Przeczytaj recenzję portalu Granice.pl

Obejrzyj rozmowę z udziałem lekarza psychiatry o depresji w Pytaniu na śniadanie w TVP2

Przeczytaj recenzję Czytelnika

Fragment wywiadu dla „Rzeczpospolitej”:

– Wierzy pani, że lekarstwa nie leczą depresji?

– Lekarstwa nie leczą emocji. Potrafią je tylko zamrozić. Moim zdaniem pierwotnym źródłem depresji i problemów, z których wynikają także wszystkie uzależnienia, są dawno zapisane kody w podświadomości, z których człowiek nie zdaje sobie sprawy, mimo że to właśnie one w najbardziej realny sposób kierują jego życiem – mają bezpośredni wpływ na samoocenę, nastrój, reakcje i decyzje. Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli zmieni pan te zapisy, jeśli świadomie zweryfikuje pan ich treść i zapisze je na nowo, uwolni się pan od poczucia chaosu, niemocy, depresji, ale także od uzależnień, zachowań autodestrukcyjnych, od pecha, strachu, toksycznych związków i innych nieszczęśliwych przypadków.

– Psychiatrzy krytykowali te rady.

– Akurat byłam wtedy w dżungli, więc nie wiem co mówili.

– A interesuje to panią?

– Do pewnego stopnia. Jest wiele sposobów spojrzenia na każdą sprawę i wiele opinii. Każdy ma prawo mieć swoją: zarówno lekarze wykształceni w tym kierunku z tytułami naukowymi, jak i ja na bazie własnych badań, które prowadziłam na swoim życiu przez kilkadziesiąt lat.

– Próba jest mała, bo dotyczy jednej osoby.

– Jest jednak pewna istotna różnica. Podczas rozmowy z pacjentem lekarz może dowiedzieć się tylko o tym, co pacjent sam mu powie, a przecież są rzeczy, których pacjent nie będzie w stanie wyrazić słowami, ponieważ sam ich nie rozumie albo nie zdaje sobie sprawy z tego, że kryją się w jego podświadomości. Inaczej jest wtedy, kiedy pacjent jest jednocześnie lekarzem i odwrotnie. Ja sama wyleczyłam siebie z anoreksji, bulimii, uzależnienia i depresji. Dlatego widzę siłę w tym, co odkryłam i zastosowałam w moim własnym życiu.

Komentarze

  1. Ponieważ nie ma przypadków więc musi być jakaś przyczyna.
    W dostępnych mi ” Blondynkach na językach” (mam 4 ) w dziale rodzina nie występują słowa syn i córka. W żadnym z odcinków Twoich filmików dotyczących relacji dzieci – rodzice też nie używasz słów syn córka. Może jak nakręcisz coś o relacjach synów i córek z rodzicami, to te słowa się pojawią. Jest przecież oczywiste, że te relacje bywają diametralnie różne.

  2. Dopiero w zeszłym tygodniu wpadły mi w ręce Pani książki. W dwa dni przeczytałam o anoreksji i innych uzaleznieniach, teraz 3 dzień czytam o depresji, zakupiłam też następne. Jestem pod wrażeniem….napisane ludzkim językiem i jeżeli czyta to osoba uzależniona i w depresji tak jak ja, to tak jak bym czytała o sobie. Wszystkie stany i emocje to tak jak by moje. Dlatego dla mnie książki są wiarygodne bo na pisane nie z teorii,ale z doświadczenia. Podjęłam decyzję 1 decyzję i świadomie i z miłością,cierpliwością ja wprowadzam. Dziękuję

  3. Czy publikowanie tego typu książki wynika z cynizmu i zwyczajnej chęci zarobienia (bo depresja to modny temat), czy z narcyzmu (skoro Pani chorowała, i przeszło, to posiada Pani jakąś magiczną receptę, którą podzieli się z maluczkimi którzy nie odkryli tego sekretu)?
    Innymi słowy: czy zdaje sobie Pani sprawę, że to szkodliwe i nieodpowiedzialne? Czy zdaje sobie Pani sprawę, jakie skutki ma przedwczesne odstawianie leków przez chorych na depresję? Większość osób nie musi wcale brać antydepresantów do końca życia, ale po pierwszym epizodzie depresji powinno się brać leki minimum przez pół roku. Mnóstwo osób na skutek przekonania, że tak strasznie im te leki szkodzą, odstawiają je przedwcześnie, i mają nawroty. Będzie pani współodpowiedzialna moralnie za to, że pod wpływem tej książki ludzie będą rezygnować z przestrzegania zaleceń psychiatry.
    Czy w następnej książce będzie Pani namawiać do lekceważenia zaleceń onkologa?
    Kolejna sprawa: cierpię na chorobę afektywną dwubiegunową. Połowa osób ze zdiagnozowaną depresją jest zdiagnozowana błędnie: w ciągu ich życia rozpoznanie zostanie zmienione na ChAD. To oczywiście bardzo źle, że lekarze tak często się mylą – pytanie, czy człowiek, który zdiagnozował się sam i sięga po poradnik, myli się rzadziej? Nie sądzę. Czy osobom z ChAD również zaleca Pani niebranie leków? Leki zdecydowanie nie są obojętne dla zdrowia, i często są po prostu mniejszym złem – jak w wielu innych sytuacjach.
    Czy planuje Pani napisać książkę o psychozach, i doradzić chorym na schizofrenię, by nie brali leków? Czy byłaby Pani gotowa wziąć na siebie odpowiedzialność za skutki takich działań?
    Depresja jest chorobą, tak samo jak ChAD i schizofrenia. Jeżeli chce Pani napisać książkę dla takich ludzi, którzy wmówili sobie depresję, to należało to zatytułować inaczej. Może chodzi o wypalenie zawodowe, kryzys egzystencjalny, zwyczajny ból istnienia. Życie potrafi nieźle dać w kość nawet bez depresji. Jednak przekonanie, że potrafi się napisać poradnik który da ludziom wszystkie narzędzia do wyjścia z tej choroby – to przejaw narcyzmu. Nie dostrzega Pani, jak niewiele Pani może. Nie neguję tego, że Pani chorowała – nie wiem tego. Ale choroby czasem same ulegają złagodzeniu lub wręcz przechodzą, mogłabym podczas przeziębienia jeść tylko chipsy, wyzdrowieć, i napisać książkę o tym, że jedzenie chipsów wzmacnia układ odpornościowy – albo mogłabym podczas przeziębienia odżywiać się zdrowo, ale i tak mogłyby się pojawić komplikacje, i mogłabym wysnuć wniosek taki, że niby owoce i warzywa pogarszają odporność, bo przecież jadłam je, i proszę, dostałam zapalenia płuc.
    Własne doświadczenie jednej osoby nie jest wartościowym źródłem medycznym.
    Chociaż Pani jest przecież przeciwniczką medycyny. Nie lekarzy, którzy bywają kiepscy, ale w ogóle medycyny, racjonalizmu, nauki. A etyka? Co z osobami, które UMRĄ, ZABIJĄ SIĘ, bo będą szukać odpowiedzi na swoje problemy w poradnikach? Wie Pani, że niektóre nowotwory niosą za sobą mniejsze ryzyko zgonów niż depresja? Ale chyba zakłada Pani, że samobójcy sami są sobie winni – nie dość uważnie czytają poradniki, za mało rozwoju osobistego stosują, za mało NLP i za mało się starają. Jeżeli książka jest dla ludzi którzy wmawiają sobie depresję, bo nic lepszego nie mają do roboty, to tytuł nie powinien sugerować, że wyleczy kogokolwiek z prawdziwej depresji.
    Może przeszła Pani depresja, ale cynizm który pozwala tak strasznie wprowadzać ludzi w błąd, narcyzm, który daje Pani przekonanie że jest Pani mesjaszem niosącym „dobrą nowinę” wszystkim cierpiącym, wiara w teorie spiskowe (zue koncerny farmaceutyczne, „chemia w jedzeniu”, idealizowanie wszystkiego co „naturalne”) to też nie są do końca normalne postawy, mogą świadczyć o zaburzeniach osobowości. Nie mam szczególnej nadziei, że ten komentarz zostanie opublikowany i że doczekam odpowiedzi – ale spróbujmy.

    1. Dziękuję za pani obszerną opinię. Od dwoch tygodni jestem w Ameryce Poludniowej, w dżungli amazońskiej miałam ograniczony dostęp do internetu. Dopiero teraz moge odpowiedzieć.

      Tak, biorę pełną odpowiedzialność za to, co napisałam w książce „Wyszłam z nie ocy i depresji. Ty też możesz”.

      NIGDZIE W tej ksiaążce ńie namawiam nikogo do porzucania leków ani unikania psychoterapii.

      Domyślam się, że pańi opinia o ksiazce powstała na podstawie komentarzy albo artykułów zamieszczonych w internecie.

      W internecie każdy może napisać co chce, takze coś, co mu się wydaje, a wcale nie jest prawdą.

      W zwiazku z tym mam do pani dwa pytania:
      Czy przeczytała pani całą książkę, na temat której napisała pani swoją opinię?
      Czy moze pani wskazać choćby jedno miejsce w tej książce, gdzie namawiam kogokolwiek do rzucenia leków albo psychoterapii?

      Przesyłam serdeczne pozdrowienia z Kolumbii

      1. Zauważyłem, spostrzegłem, że każde słowo krytyki Pani wypowiedzi opublikowanych w książkach, wywiadach, radiu czy w Internecie jest oparte na przeczytaniu, słuchaniu, zapoznaniu się przez krytykujących bez jakiegokolwiek zrozumienia. Są to krytyki nierzetelne, kłamliwe, oparte na złych intencjach i tyle. Przypominają „palenie czarownic na stosie” Pani o tym wie ale zapewniam Panią, że ja też. Ja rozumiem co Pani mówi i pisze. Jest Pani prawdziwa, rzetelna w swoich wypowiedziach od początku do końca. Idzie Pani drogą wybraną przez siebie, na której nie ma ani źdźbła złych intencji czy „namawiania kogoś do czegoś dla własnych korzyści” a to wprost zarzucają Pani wszyscy „zło-wieszczący” krytykanci. Wyrażam dla Pani postawy w dżungli życia wielkie uznanie i szacunek! 🙂
        Pozdrawiam

      2. „Moim zdaniem depresji nie da się trwale i skutecznie wyleczyć za pomocą lekarstw. Pigułki mogą przynieść chwilową ulgę bo pozwalają mniej czuć (…) To tak jakby wypić kieliszek mocnego alkoholu, który cię znieczuli i odwróci twoją uwagę ale w niczym nie przybliża cię do uzdrowienia, a wprost przeciwnie – może cię uzależnić od możliwości oddalenia się od samego siebie”.

        Pani kłamie.

      3. Lekarstwa nie leczą emocji. Potrafią je tylko zamrozić. Moim zdaniem pierwotnym źródłem depresji i problemów, z których wynikają także wszystkie uzależnienia, są dawno zapisane kody w podświadomości, z których człowiek nie zdaje sobie sprawy, mimo że to właśnie one w najbardziej realny sposób kierują jego życiem – mają bezpośredni wpływ na samoocenę, nastrój, reakcje i decyzje. Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli zmienisz te zapisy, jeśli świadomie zweryfikujesz ich treść i zapiszesz je na nowo, uwolnisz się od poczucia chaosu, niemocy, depresji, ale także od uzależnień, zachowań autodestrukcyjnych, od pecha, strachu, toksycznych związków i innych nieszczęśliwych przypadków.

      4. Zachorowałbym na depresję gdybym miał pewność, że to Pani będzie moim lekarzem.

    2. Oj, oj – jakie słowa „cynizm” , „narcyzm” przepełnione bólem 🙁 Ile w tym negatywnych emocji, nie tędy droga!!! A może pani jest po prostu zwyczajnie zazdrosna że p. B. Pawlikowska napisała taką piękną książkę? Jak to mają w zwyczaju „Polaczki” – co dobre – krytykować! Niech lepiej przeczyta pani książkę a potem dopiero coś sensownego napisze!

      1. brzydko tak pisać „polaczki” o recenzujących książkę…ta pani jest autorką ale nie jest niczyim guru. Skoro ona ma prawo publikować tak wiele książek, które potem są wystawione w każdym Empiku to czemu ludziom odmówić prawa do krytyki?

  4. Polecam „Szczęśćie TM” Willa Fergusona – powieść, w której Apokalipsa zaczyna się od tego, że ktoś napisał poradnik, który rzeczywiście działa – ludzie rzeczywiście dzięki temu poradnikowi nie tylko chudną czy rzucają palenie (więc np. koncerny tytoniowe plajtują) ale w ogóle osiągają szczęście. Które, jak wskazuje tytuł książki, jest zastrzeżonym znakiem towarowym.
    Nie zauważyłam, żeby którykolwiek z Pani poradników wywarł tak wstrząsający efekt, ale ciekawa jestem, czy dzięki najnowszej książce uda się ludzkości osiągnąć Szczęście TM ;]

  5. Fajnie, ze chce pani pomoc innym. Ale depresja jest jak rak duszy i nie moze pani sugerowac, ze farmakologia lub psychoterapia sa be, lub bez tego mozna wyjsc z depresji.
    Mozna wyjsc z dolka, albo przygnebienia sezonowego samodzielnie, ale nie z depresji. Owszem kazdy moze wyjsc z depresji, ale dla kazdego sa inne srodki np terapia i farmakologia, a dla innych moze napar z imbiru.

  6. Witam Wszystkich:)

    Pierwszy raz wypowiadam się na forum, teraz bardzo krótko – ze względu na ograniczony w dniu dzisiejszym czas:)

    Wszystko zaczęło się od tego, że moja siostra wspomniała, że w Internecie źle się wypowiadają na temat książki „Wyszłam z niemocy i depresji..”Przeczytałam artykuł zamieszczony – jak dobrze pamiętam – w Gazecie Wyborczej. I byłam w szoku……
    Przeczytałam komentarze zamieszczone na tej stronie i w szoku jestem jeszcze większym….
    Po prostu nie mogę uwierzyć, co się dzieje……….

    Przecież, jeżeli ktokolwiek zamierza cokolwiek skomentować, to powinien dany temat przeanalizować, czyli np. przeczytać książkę, o której pisze.
    Ale jeżeli pojawiają się artykuły, komentarze, w których podaje się jakieś zdanie, wyrwane z kontekstu i „hulaj dusza piekła nie ma” oczernia się autora, pisząc, że jest odpowiedzialny moralnie, to:

    – albo komentator/autor tekstu nie przeczytał książki, tylko bazuje na jakiejś opinii
    – albo komentator/autor tekstu czytał, rozmyślając o niebieskich migdałach i na książce się nie skoncentrował
    – albo komentator/autor tekstu czytał inną książkę, w której jest napisane: „odłóż leki, one są złe. No już, odkładaj”

    Przeczytałam książkę P. Beaty i nie znalazłam ani jednego tekstu świadczącego o zachęcie do odłożenia leków, itp.
    Nie mogę zrozumieć jak ktoś chory np. na depresję, mógłby powiedzieć koniec z terapią.
    Jeżeli taka osoba zmotywuje się do tego, by zacząć powoli, krok po kroku, rozkminiać w czym może tkwić problem
    (sama lub z pomocą specjalisty), systematycznie będzie wdrażać choćby małą cząstkę tego, co podpowiada Pani Beata to będzie super. A może ta książka zainspiruje kogoś do opracowania własnej techniki:)

    Książka napisana bardzo fajnym językiem, zawierająca – z jednej strony takie naturalne, proste wydawałoby się sposoby na radość ducha (popieram – to holistyczne podejście do Człowieka jako całości jest istotą rozwijania w sobie tej najcudowniejszej radości, która daje siłę, lekkość, szczęście), a z drugiej strony niezwykle trudne.
    Dlaczego?

    Moja propozycja, aby każdy kto tak bardzo krytykuje tę książkę, przez 365 dni w roku zrobił to, co jest opisane w tej książce.
    Cały rok…..ale szczerze w stosunku do samego siebie, a potem niech się wypowie…

    Uważam, że nie należy niczego krytykować, póki się samemu nie spróbuje.
    A jeśli komuś się to nie podoba, niech po prostu tego nie robi i żyje dalej tak, jak chce.

    Moi Drodzy, więcej radości, mniej złośliwości i będzie super:)

    ps. a propo wizyt i terapeutów/psychologów: w jednej z książek Pani Beata sama pisze, że można albo samemu budować radość życia (a taka prawdziwa radość, pełna ufności, miłości jest czymś naprawdę nieziemskim) albo skorzystać z pomocy specjalisty.

    Dlatego, zachęcam Wszystkich do przeczytania książki (naprawdę Wszystkich) ze zrozumieniem, a następnie wprowadzenie w życie, choćby kilku dobrych rad:)

    ps. Pani Beato to moje skromne doświadczenie doprowadziło mnie do Pani książek i czasem się uśmiecham sama do siebie, żałując, że na te książki nie trafiłam w innym, wcześniejszym okresie. Może pewne rzeczy przechodziłabym mniej boleśnie, a może właśnie musiałam czegoś doświadczyć (za co dzisiaj bardzo dziękuję), aby dzisiaj było tak, jak jest:)

    Dziękuję za każdą książkę, radę, ten wyczuwalny uśmiech i radość, bo wiem o jakiej radości Pani piszę:)
    Dziękuję za super przepisy, zwłaszcza owsiankę (najlepsze śniadanie na świecie):)

    Trzymam kciuki za każdy pomysł, marzenie, dzień, za wszystko.

    Jest Pani super:) i pomaga wielu ludziom (oprócz siebie, znam już inne osoby).

    Pisałabym jeszcze ze trzy godziny:)

    Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję, gdyż uważam, że nie bez przyczyny trafiłam na Pani książki w momencie, w którym bardzo tego potrzebowałam:)

    Pozdrawiam
    Ela

      1. Hmm…jeśli coś mi się nie podoba to po prostu tego nie czytam…Jeśli uważałabym ,że czytanie czegokolwiek może wyrządzić mi krzywdę odstawiłabym tę pozycję w zapomnienie.To jest tylko i aż książka a nie Konstytucja, która gwarantuje nam prawa i obowiązki. Nie musimy się do niej stosować i przestrzegać tego co jest w niej napisane. Będąc dojrzałym , świadomym człowiekiem my decydujemy o tym czy coś jest dla nas czy też nie (nawet jeśli decyduje podświadomość;-), to nie lektura szkolna , którą każdy powinien przeczytać, chociaż …gdyby to zależało ode mnie byłaby to z pewnością lektura uzupełniająca. To piękna książka…wiele mi daje podczas czytania…wiele stron czytam kilka razy bo nie wierzę, że ktoś wie co czuję i myślę. Jestem w trakcie, szukam ziarenka na pustyni :-)pozdrawiam.

    1. Zgadzam się całkowicie z Panią, wystarczy wprowadzić parę rad i pamiętać o nich codziennie.

      Oraz pozwolić sobie na uśmiech. Na przełamanie smutku i wewnętrznego lodu w sercu. Osobiście długo nie pozwalałam sobie na radość w życiu („Jak mogłam skoro nic do tej pory nie osiągnęłam?!”), brnąc w ten sposób coraz dalej w swoje nieszczęście. Jednak dzięki fantastycznemu poczuciu humoru autorki, pani Beaty Pawlikowskiej, powoli, powoli uśmiechał wracał na mojej twarzy.

      Dziękuję 🙂

    2. Tak, ta owsianka odmieniła także moje życie 🙂 Pozdrawiam serdecznie i zgadzam się w 100% z Panią

  7. Widze to co Pani mowi, wiem jak czuje sie czlowiek przechodzac przez poszczegolne etapy niemocy, wiem jak to jest jak inni wkolo nie potrafia zrozumiec i czlowiek jest pozostawiony sam sobie. Sama probuje rozwiazac ten problem i cieszyc sie tym co mnie kiedys cieszylo … Mam podobne przezycia od okolo 8 lat … zrezygnowalam z pracy … wrocilam do Polski … jeszcze nie potrafie wrocic do pracy, mam jakby jakas blokade, cos jakby mnie sciskalo za kazym razem, kiedy probuje wrocic do normalnosci … mozliwe, ze potrzebuje jeszcze troche czasu…
    Zaciekawila mnie promocja Pani ksiazki…
    Dziekuje, poczytam…

    Pozdrawiam

  8. Pani Beato!
    Bardzo chciałam podziękować za tę książkę. Czytając Pani zmagania widziałam siebie i swoją niemoc.
    Odwiedziłam wielu specjalistów i żaden nie pomógł. Jestem po lekturze książki i po wprowadzeniu zmian przez Panią proponowanych. Nie pamiętam kiedy czułam się tak dobrze jak teraz.
    Jeszcze raz dziękuję i serdecznie pozdrawiam

  9. Genialna książka, bardzo pomocna, prawdziwa! Cena książki versus koszty wieloletniej psychoterapii? Zdecydowanie wybieram książkę!
    PS. Treść nie trafi do każdego. Na wstępnie warto by było wspomnieć o warunkach ceteris paribus

  10. Siedziałam w pokoju hotelowym na jednej z hiszpanskich wysp…. myślałam że poczuję się lepiej jak ucieknę z domu, jak zwykle zresztą. Nie poczulam się lepiej. Wszystko było takie beznadziejne i nie wiedziałam po co w ogóle żyję…. I pewnego pięknego dnia usiadłam i zaczęłam czytać… Czytałam i płakałam, dalej czytałam i się śmiałam myśląc, czy to nie jest książka o mnie? Odnalazłam siebie, przecież to ja. Silne postanowienie o 4ej nad ranem kiedy skończyłam czytać książkę i nagły lęk, ale powtarzam sobie jak mantrę : Są rzeczy do zrobienia…i zasypiam z białym pluszowym misiem… kobieta lat 36, stanowisko w kadrze zarządzającej dużej firmy zagranicznej… perfekcyjna w pracy az do przesady, a w pokoju hotelowym ta prawdziwa ja, której nikt nie zna…I nadszedł ranek wytrwałam w postanowieniu, zrobiłam coś czego nie byłam w stanie zrobić przez 9lat, a trwało to kilkadziesiąt minut… I teraz juz wiem, że każde małe postanowienie, każde małe zwyciestwo daje mi więcej sił i chęci…bo są rzeczy do zrobienia…i nie chcę uderzać głową w mur… Po wielu wielu latach… oddycham i za to Pani Beato dziekuję z całego serca, które w końcu bije. Książka jest moim drogowskazem i nie poddam się. Pani Beato wszystkie niepochlebne opinie proszę zignorować, choćby ta książka miała tylko pomóc jednej jedynej osobie, a wierzę, że jest nas o wiele więcej to było warto i nie wiem skąd w ludziach tak wiele jadu, pewnie też potrzebują pomocy.

  11. Tego dnia nie zapomnę nigdy, to był 1 stycznia 2015 roku. Skończyłam czytać jedną z książek Pani Beaty, która dotyczyła chyba zdrowia, w tym żywności. Dookoła niektórzy leczyli kaca po Sylwestrze, a ja robiłam istną rewoltę w kuchni. Od dawna myślałam, ze dobrze się odżywiamy… A mimo to chorowałam przewlekle i lekarzy nie umieli znaleźć przyczyny, nie pomagały leki ani sterydy. Wtedy właśnie wyrzuciłam całe przetworzone żarcie z domu i zaczęłam dalej drążyć temat. Kupiłam kolejne książki, zaczęłam piec pyszny chleb, mocno ograniczyliśmy mięso. Choroba ustąpiła jakoś parę tygodni później. Zmieniłam sposób odżywiania całej rodziny, sprawdzałam reakcje organizmu. Ostatecznie odrzuciliśmy dodatkowo nabiał i gluten i od tamtej pory nikt z nas nie choruje. Mniej więcej pół roku temu przyszły kolejne zmiany: zaczęłam zmieniać się duchowo, pochłaniałam kolejne książki, w tym Pani Beaty i z dnia na dzień czułam się coraz szczęśliwsza. Wszystko zaczęło układać się w jedną całość. Ja, która od 40 lat biegałam regularnie na msze, modliłam się, dziękowałam… choć żyłam w wiecznym strachu przed srogim Bogiem, o zdrowie rodziny, o potępienie za grzechy i inne rzeczy, którymi mamił mnie obecny kościół, zrozumiałam w końcu, że zostałam oszukana i zapomniałam kim naprawdę jestem. Za to przypomnienie sobie bardzo dziękuję właśnie Pani Beacie. Czasem marzę, aby móc z Panią o tym wszystkim porozmawiać w cztery oczy. O tej duchowości, bezkresnej Miłości, której doświadczyłam, o tym kim jesteśmy i jak wielkim darem jest nasze Życie. Wiem, że tak miało być, jest Pani przewodnikiem, który miał stanąć także na mojej drodze. Dziękuję!

  12. Chyba masz mocną obstawę. Z jednej z Twoich publikacji pamiętam, że ta destynacja raczej napawała Cię przerażeniem (Gwatemala, jeśli dobrze pamiętam). Salwador jest dla ludzi lękliwych jeszcze bardziej niebezpieczny ;).

  13. Książka jest Rewelacyjna i zapewne nie dla każdego 🙂 Kto gotowy sam sięgnie i zatopi się w niej po uszy tak ja ja to zrobiłam własnie czytam i weryfikuję siebie bo zaczynają pojawiać się obrazy sytuacje ludzie miejsca zdarzenia i Wiem! wiem że to też mnie dotyczy każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu przeżył to czy tamto co dogłębnie go zmieniło Beatko dziękuję ci za tą książkę za każde słowo zapisane w niej ponieważ jest Prawdą 🙂 <3 Dzięki twojej Historii Życia i Ja się zmieniam widzę na sobie że to działa testuję patrzę obserwuję , nareszcie nauczyłam się słuchać swojego ciała ono jest najinteligentniejsze aż nie mogę uwierzyć że przez 30 lat odrzucałam samą siebie nie kochałam siebie i oddawałam odpowiedzialność za siebie i swoje życie innym ludziom, to piękne bo zaczynam mieć więcej energii lepszy nastrój wszystko mnie cieszy dzieją się rzeczy piękne jA ZMIENIAM SIĘ NA Lepsze to cudowne 🙂 mój Anioł Stróż może nareszcie odetchnąć he he bo się ogarnęłam!!! a wiesz co jest najśmieszniejsze??? że nigdy nie miałam przyjaciół….. a tak się zaczęłam zmieniać pozytywnie że ludzie do mnie lgną chcą ze mną spędzać czas i wiesz co mam Prawdziwą Przyjaciółkę! 🙂 Beata jesteś Kochana! 😉 Dzięki :* Pozdrawiam Cię Serdecznie z Nad Morza

  14. A ja wyszłam z niemocy dzięki samej sobie.Jednak Pani Beacie zawdzięczam start! I bardzo dziękuję.Najnowszej książki nie czytałam. ALE V tomów książek Pani Beaty o podświadomości mam na półce i namiętnie studiuję.I to działa! Wreszcie jestem na właściwej drodze.Ci krórzy przeczytali od deski do deski i spróbowali wiedzą o czym mówię. Nasz umysł to potęga i teraz dopiero to widzę.Cieszę się, że nareszcie zaczynam patrzeć przez czyste okulary. Nawet jeśli depresja jest chorobą bo jest, to ma swoje źródło i nie powstaje ot tak sobie. Nie spada na nas. Trzeba zatrzymać się na chwilę i zająć się swoim wnętrzem i zatroszczyć się o siebie po raz pierwszy w życiu i spróbować tego co proponuje Pani Beata, bo warto. Leki lekami, ale bez pracy nas sobą, bez prawdziwej miłości do siebie samego, bez zaopiekowania się sobą i bez wiary w siebie nie uda się stanąć na nogi. A Pani Beatka pokazuje jak to zrobić. W książkach o podświadomości. POLECAM – TO DZIAŁA!

  15. Medycyna germańska również zajmuje się kwestią kodów, warto spojrzeć, co siedzi w naszych głowach 🙂 Leki nie wystarczą – jestem tego przykładem. Regularne ćwiczenia, w tym i ta książka, pomogły mi stanąć na równe nogi.
    Pozdrawiam 🙂

  16. Pani Beato!Z całego serca dziękuję ze jest na tym świecie osoba,która potrafi pokazać świat z zupelnie innej strony,tej lepszej i umie pomóc dotrzeć do samej siebie. Przeczytałam dopiero dżunglę podświadomości lecz już natchnela mnie Pani swoją pozytywną energią do życia. Pozdrawiam☺

  17. Witam serdecznie Pani Beato.
    Na wstępie chcę Panią serdecznie pozdrowić i przesłać chociaż trochę swojej dobrej energii ,które zapewne Pani nie brakuje,ale dobrego nigdy za dużo .
    Trafiłam na tę książkę dość niedawno,w momencie , w którym zastanawiałam się co zrobić ze swoim życiem. Chciałam jakoś ruszyć,czując potęgującą się moc,ale nie wiedziałam jak. Słowa , które ciągle wybrzmiewają w mojej głowie,wryły się głęboko we mnie ,a są to słowa z Pani książki ” są rzeczy do zrobienia” oddają cały sens . Tak więc powzięłam swoje życie , w swoje ręce,obrałam kurs na szczęście i codziennie robię nowe ,małe rzeczy,które prowadzą mnie do osiągnięcia celu.
    Własnie tak podświadomie czułam, „są rzeczy do zrobienia” przyszło to jeszcze przed przeczytaniem tych słów na łamach Pani książki,a w niej potem dostałam odpowiedź ,że to własnie tak dokładnie odzwierciedla to co odczuwam.
    Z tego miejsca pragnę Pani serdecznie podziękować,za spokój ,który wyczytać można z każdego Pani zdania,słowa czy wypowiedzi. Cieszę się,że Pani po prostu jest.
    Emilia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *