fbpx

Sposób myślenia – fragment książki „Największe skarby naszej cywilizacji”

Czasem to mi się wydaje aż niewiarygodne – jak bardzo zmienił się mój sposób myślenia.

O wszystkim.
O miłości, o jedzeniu, o działaniu.
O pracy, o zwierzętach, roślinach, o religii, o Bogu, naprawdę o wszystkim.

Ale raczej nie dlatego, że kiedyś myślałam inaczej, a teraz myślę inaczej.
Raczej dlatego, że kiedyś nie myślałam. A potem zaczęłam myśleć.

Kiedyś wiedzę czerpałam z przypadkowych artykułów, wypowiedzi, ogólnie panujących przekonań albo z reklam i nie przyszło mi wtedy do głowy, żeby zainteresować się jak jest naprawdę.

Kiedy widziałam w reklamie zmarzniętego chłopaka, który z czułością przytula się do kubka z gorącą zupą z proszku, to był dla mnie wystarczający komunikat, żeby też ją jeść.
A potem coś zaczęło się we mnie zmieniać.

Wydaje mi się, że to się stało dokładnie wtedy, kiedy przestałam pić alkohol. Przestał mi smakować. Nie chciałam, żeby zawrócił mi w głowie.

Chciałam mieć jasne myśli. Po alkoholu zawsze czułam się przymulona. Umysłowo i fizycznie. Tak jakby alkohol obciążał moje ciało i mój mózg. Nie mogłam się z niczym zebrać, miałam wrażenie, że powietrze dookoła jest tak gęste, że utrudnia mi ruchy. Nie chciało mi się wstać. Coś chciałam zrobić, ale nie miałam pojęcia co. Pójść do kina? E, tam. Na spacer? Nie. Poczytać? Też nie. No to może zająć się jedną z tych spraw, które od dawna czekają na załatwienie? O, nie, nie dzisiaj.
No to co? No to nic. Włączałam telewizor i przeskakiwałam przez kanały, bo nic mi się nie podobało.

– Nie ma nic do oglądania w telewizji! – narzekałam.

I tak marnowałam pół dnia. A potem czasem wieczorem nalewałam sobie kieliszek wina i znów zamulałam sobie rozum na następne kilkanaście godzin.

Aż pewnego dnia przestałam.
Otrząsnęłam się.

Jakiś wewnętrzny głos szeptał do mnie i nalegał, że to bez sensu. Że ja tak nie chcę. I żebym zastanowiła się jak chciałabym żyć, a potem po prostu zrealizowała ten plan.

Przestałam pić alkohol kiedy odkryłam, że bez niego lepiej się myśli i łatwiej można skoncentrować się na tym, co jest dla mnie ważne.

I wtedy też zaczęłam świadomie patrzeć na świat dookoła i rozumieć co się w nim dzieje.

Teraz, kiedy patrzyłam na zmarzniętego gościa, który w reklamie rozgrzewał się kubkiem gorącej zupy z proszku, wiedziałam, że to tylko aktor wynajęty do tej roli i że on wcale nie lubi tej zupy, tylko w reklamie tak udaje.

Przeczytałam jeszcze raz – ale po raz pierwszy świadomie – listę składników tej zupy w proszku i odniosłam wrażenie, że niewiele z niej rozumiem. Kiedyś wzruszyłabym ramionami i zalała proszek wrzątkiem, ale teraz pomyślałam, że warto byłoby wiedzieć w jaki sposób i z czego ta zupa została zrobiona.

I tak zaczęłam myśleć.
Wtedy właśnie wszystko się zmieniło. A ja przestałam się kręcić w kółko, tylko ruszyłam naprzód z moim życiem.

Fragment książki „Największe skarby naszej cywilizacji”

Komentarze

  1. Co zrobić kiedy parokrotnie próbowałam roślinnego jedzenia, ale po różnych wariantach: tylko surowe, surowe z gotowanym, tylko owoce…. kończy się to zawsze porażką, nieważne czy po tygodniu, miesiącu czy po pół roku…. Jak jem mięso czuję wyrzuty sumienia (szkoda mi zwierząt, żałuję że są hodowane w tak skandalicznych warunkach, że się je zabija dla przyjemności zjedzenia steka), jak jem roślinnie lub wegetariańsko (z nabiałem, z jajami) to czuję wcześniej czy później frustrację, że jednak czegoś siebie pozbawiłam, ze mam brzuch jak balon i jednak mimo posiłków objętościowo dość dużych kalorii niekoniecznie dużo. Jedząc mięso jem tłusto (nie keto) i mało węglowodanów- wcześniej czy później czuję przesyt takim żywieniem + wspomniane wyrzuty sumienia. Kiedy jem roślinnie (tłuszcz max 15-18%) to mi czegoś brakuje…może właśnie wspomnianego tłuszczu ale wiadomo (dr Mc Dougal, dr Ornish), ze jak jesz węgle to tniesz tłuszcz i odwrotnie jak tłuszcz to tniesz węgle bo w naturze nie sprawdza się mix tych składników jednocześnie i generalnie jest to przepis na choroby i nieszczęście. Bujam się tak ze sobą….. nie umiem nawinąć sobie gadki, żeby przekonać swoje ego do jedzenia roślinnego….A może to taki myk, że przez jedzenie roślinne chcę być „taka wyjątkowa” taka do przodu, na drodze do skumania wówczas ego szaleje i ryp- kończę z boczkiem w ręku- masz tu swoją wyjątkowość dziewczynko?! Pani Beato poradzi coś Pani? Nie chcę się czuć złym człowiekiem bo jem mięso Ściskam i pozdrawiam ! Sylwia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *