Kurs pozytywnego myślenia
Dzień dobry pani Beato,
Sięgnęłam po „Kurs pozytywnego myślenia” po obejrzeniu wywiadu z panią u Łukasza. Pomyślałam: a może to coś dla mnie? co mi szkodzi spróbować? Bo od 4 lat smutniej się zrobiło w moim życiu, więc interesują mnie wszelkie poradniki jak wrócić do formy.
Na początku trochę się buntowałam. Np. źle zrozumiałam, że cały rozdział mam przeczytać głośno. I myślę sobie: nie, nie będę tego czytać głośno, bo wcale nie chce tego zapamiętać, mnie to nie dotyczy – a to była jakaś pani historia, pani wspomnienia. Dopiero potem doczytałam, że głośno mam czytać to co chcę zapamiętać. To spodobało mi się bardziej.
Druga rzecz, która najpierw skrytykowałam, a teraz uważam, że jest największym atutem tej książki to puste strony. Moja pierwsza myśl to: co? aż 2 puste strony? co ja mam tu napisać? Ale nie poddałam się, stosuję się do instrukcji, no może trochę ją zmodyfikowałam. Rano wpisuję datę (przez kilka dni dodawałam sobie też afirmację, ale jednak to za dużo). Czytam. Wieczorem wracam do książki, czytam rozdział jeszcze raz, albo tylko to co uznałam za najfajniejsze, kluczowe i wtedy wypełniam puste kartki. Przyznam, że rzadko kiedy zostawiam puste linijki. I właśnie to jest niesamowite! Skąd ja to biorę? Są rozdziały, które uważam za ciekawsze inne mniej, ale zawsze mam coś do napisania. Czasami już rano wiem o czym chcę napisać, a czasami wieczorem siadam, przepisuje jedno z Pani zdań z rozdziału i nagle przychodzą myśli, piszę od słowa do słowa i już jest koniec kartki. Naprawdę jestem zdumiona skąd we mnie tyle pomysłów, poglądów, podsumowań, anegdod? Kończę pierwszy tom. Ostatnio w kąpieli (bo lubię czytać w wannie), przeczytałam wszystkie rozdziały, te napisane przeze mnie. Powstała druga fantastyczna książka, taka moja, bardzo osobista, nie mogę uwierzyć, że ja takie fajne rzeczy napisałam, oczywiście mając Panią za przewodnika, bo każdy mój wpis w poradniku jest zainspirowany Pani słowami. Bardzo przyjemnie się to czyta.
Czy poradnik działa? Tego jeszcze nie wiem. Jestem na początku drogi. Dopiero kilka ćwiczeń za mną. Niemniej jednak jest to mile spędzony czas. Jak widać mimo moich mieszanych odczuć na początku, coś tam już się zaczęło zmieniać, coś fajnego powstaje.
I kolorowanki. Uwielbiam. Zanim doszłam do rozdziału „pokoloruj drzewko” ozdabiałam kolorami każdy rozdział i towarzyszące im ilustracje. Tak więc, moja książka jest bardzo „moja”. 🙂
Pozdrawiam,
Odpowiadam:
Dziękuję bardzo za list! Mam podobne doświadczenia jeśli chodzi o zapisywanie pustej strony. Nawet kiedy wydaje się, że brakuje słów, to w chwili kiedy człowiek chwyta za pióro i przykłada je do papieru, słowa napływają same, i płyną wprost z duszy 🙂 Życzę wytrwalości i mam nadzieję, że po tych czterech latach smutniejszego życia teraz zaczyna się 120 lat radosnych 🙂