fbpx

Droga do raju

Dawno, dawno temu w pewnej dżungli w Ameryce Południowej mieszkali szczęśliwi Indianie. Wstawali o świcie razem ze słońcem, a ich serca unosiły się w radości jak skrzydła towarzyszących im ptaków. Nocą srebrny księżyc oświetlał im ścieżki, przyjazny ogień rozgrzewał chłód.

            Dżungla karmiła ich cieniem i ciepłem tropikalnych dni. Rodziła owoce palmowe i orzechy ukryte w twardych kulach. Ziemia dawała im bulwy manioku i warzywne banany.

            Mieli wszystko, czego mogliby potrzebować do życia. Korę drzew do zbudowania chaty i liście palmowe na dach. Magiczne liany i rośliny. Lekarstwa z zielonej apteki. Wodę w strumykach. Zwierzęta, które czasem pozwalały się upolować. Koncerty cykad i kryształowe kumkania żab. Miłość, zdrowie i poczucie bezpieczeństwa.

            Żyli spokojnie, nie wadząc nikomu. Z pokolenia na pokolenie przekazywali ważne tradycje i opowieści. Wszystko było dobrze w ich świecie.

            Aż do dnia, kiedy w okolicach pojawili się inni ludzie.

            Ci inni też mieszkali dotychczas w swoim spokojnym miejscu. Pewnego dnia jednak do wybrzeży kontynentu przypłynęły statki z Hiszpanami ubranymi w zbroje, koronkowe kołnierze i peleryny. Zaczęli się rozpychać łokciami. Wtykali nos w nieswoje sprawy. Chcieli walczyć, kraść i narzucać swoją wolę.

            – Czemu robią taki hałas? – pytali miejscowi Indianie. – Kim są i dlaczego tak odrażająco pachną?

            Bo Hiszpanie rzadko się myli, w przeciwieństwie do tubylców.

            Kiedy do twojego domu wpycha się stado spoconych, śmierdzących krzykaczy, możesz zrobić dwie rzeczy. Rozpocząć z nimi walkę, która będzie prowadziła do narastającej przemocy po obu stronach. Albo uznać, że tak miało być, opuścić swój dom i szukać nowego.

            I tak właśnie zrobili Indianie.  

            Zaczęli przenosić się głębiej w dżunglę na północ.

            Ale tam mieszkały już inne plemiona. Kiedy narastało ciśnienie z południa, a w spokojnej dżungli zaczęło się robić ciasno, Indianie z północy zaczęli wędrować jeszcze dalej na północ.

            Gdyby byli białymi ludźmi, to zaczęliby krzyczeć i płakać, że to niesprawiedliwe, że są ofiarami i domagają się zemsty, ukarania winnych, zadośćuczynienia i przeprosin. I oczywiście pieniędzy jako rekompensaty za doznane krzywdy.

            Wołaliby do Boga, że ich opuścił i zawiódł.

            Mówiliby, że to straszne i tragiczne, że miało być inaczej.

            Spędziliby wiele godzin na poszukiwaniu winnych, opisywaniu ich wad i złych intencji, oraz własnych poniesionych szkód.  Zatraciliby poczucie czasu i przestrzeni, ponieważ cała ich uwaga byłaby skoncentrowana na tym co zdarzyło się w przeszłości, jak bardzo tego nienawidzą i jak usilnie starają się to zmienić.

            Inaczej mówiąc, usiłowaliby być Bogami. Może nawet Nadbogami, stawiając żądania życiu, przeznaczeniu , przyszłości i usiłując zmienić to, nad czym nie mają żadnej władzy, czyli przeszłość.

            Przez następne pokolenia pielęgnowaliby poczucie krzywdy, zawsze instynktownie szukając wrogów i wskazując na ich winę.

            Staliby się ofiarami własnej teraźniejszości, z którą już dawno stracili łączność.

            Indianie zaś wędrują za znakami przynoszonymi im przez życie. Kiedy ktoś lub coś sprawia, że dotychczasowy dom przestaje być dobrym, bezpiecznym miejscem, to znak, że teraz jest najlepszy czas, żeby z niego odejść. Kto wie co skrywa w sobie przyszłość. Bóg dba o nas w taki sposób, że z wyprzedzeniem przynosi wartościowe wskazówki i informacje. Czasem nie wyjaśnia wszystkiego w sposób całkowicie po ludzku zrozumiały, ale najprawdopodobniej jest tak dlatego, że gdyby zaczął tłumaczyć, ludzie odpowiedzieliby tysiącem następnych pytań.

            Dlatego nie tłumaczy się z tego co robi.

            Robi to, co jest dla nas najlepsze.

            Indianie spakowali to, co chcieli ze sobą zabrać i wyruszyli w drogę. Znaleźli nowe miejsce w dżungli. Bezpieczne, ciche, w pobliżu strumienia.

            Ale Indianie z południa znów przybywali coraz bliżej i naciskali, popychani z drugiej strony przez innych wędrujących ludzi.

            Indianie znów spakowali to co mieli i ruszyli dalej przed siebie.

            Wędrowali tak długo, aż dotarli do krańca dżungli. Stanęli u podnóża gór.

            Przez pewien czas usiłowali urządzić tam swoje nowe życie, ale góry były zupełnie inne niż tropikalna puszcza, w której się wychowali. Zamiast skwarnej, mrocznej wilgoci – suche, zimne równiny.

            Zmarznięci, wysmagani górskim wiatrem postanowili szukać dalej.

            Ich pierwszy dom został daleko w tyle. Nie było już do niego powrotu. Mieszkali tam teraz zupełnie inni ludzie.

            Trzeba było iść dalej naprzód. Przez góry, na ich drugą stronę.

            Gdyby byli białymi ludźmi, teraz dopiero podnieśliby prawdziwie zrozpaczone głosy. Nie dość, że źli ludzie wygonili ich z ojczyzny, to jeszcze złośliwy Bóg postawił góry na ich drodze!

            Żądaliby, żeby Bóg skasował góry i zamienił je na wygodną drogę. Żeby przysłano im samoloty i autobusy. Żeby ktoś zapłacił za przeprowadzkę i żeby świat dał im gwarancję nowego domu na dokumencie podpisanym przez prezydenta.

            Indianie zaś ubrali się ciepło i ruszyli przed siebie. Wiedząc, że Bóg prowadzi ich na drugą stronę gór nie przez przypadek. Najpierw dzięki wędrówce wzmocnią się i zahartują. Nauczą się nowych umiejętności, które zapewne będą im potrzebne w niedalekiej przyszłości.

            Po wielu dniach wędrówki pokonali góry i dotarli do skraju stałego lądu.

            Przed nimi lśniło szmaragdowe morze, na którym w oddali zobaczyli maleńkie wyspy porośnięte zagajnikami kokosowych palm.

            Serce drgnęło im z radości, bo nigdy wcześniej nie widzieli czegoś tak pięknego.

            I tak właśnie Bóg przyprowadził ich do raju.

            I jest to najbardziej realny raj na świecie.

            Tam właśnie zamierzaliśmy się wybrać.

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie 20200524_081225_0000-1024x390.png
Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie PROMOCJA.png

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *