Ostatni dzień marca
Ostatni dzień marca. Zimny wiatr ze wschodu. Pobielony drobnym śniegiem trawnik o świcie. Zachwyca mnie fiołkowy kwiatek na nagiej ziemi. Kępa bratków troskliwie posadzona przy walącej się chałupce. Pierwsza złota forsycja. Każdy zielony kiełek liści na witkach wierzb to zwycięstwo. Przyszliśmy tu znikąd. Jesteśmy i nie wiemy jak. Codziennie mamy do wyboru żyć albo nie żyć. Być jak zwycięski żółty żonkil gramolący się z trudem spod zmarzniętej ziemi. Śpiewać jak kos na powitanie poranka. Albo milczeć w niechętnej ciszy, w której wszystko zawsze uwiera i boli. Ten zimny wiatr wieje po to, żeby cię przebudzić.