fbpx

Jak pozbyć się pustki, lęku, strachu?

Pytanie drugie: Jak pozbyć się pustki, lęku, strachu?

 

Znam tę pustkę.

To takie dręczące, znienacka napadające i obezwładniające uczucie,  że nie ma nic, nic się nie liczy, wszystko zamiera, gaśnie, więdnie, a w środku rośnie ogromny krzyczący ból, który pochłania całe serce i duszę.  Tracisz siły, padasz na podłogę i czasem nawet nie masz siły, żeby płakać, bo rozpacz jest tak wielka, że połyka cię jak ocean.

 

Ta pustka bierze się z podświadomego strachu.

Strach bierze się braku miłości.

 

Ale nie myśl o kimś, kto miałby cię odnaleźć i podarować ci tę miłość, bo nawet gdyby przyszło tysiąc facetów i każdy dałby ci swoją miłość, ty wciąż czułabyś się samotna, z tym samym lękiem i tą samą pustką.

Ponieważ jedyne, co może cię ocalić, to miłość, którą ty podarujesz samej sobie.

 

Wiem, pewnie nie chcesz o tym słuchać, bo kompletnie tego nie rozumiesz.

Jak to, masz kochać siebie? Ale przecież trzeba kochać innych! Przecież nie wolno myśleć tylko „ja, ja, ja!”. To jest egoistyczne, samolubne, wbija w pychę i odsuwa od innych ludzi zamiast do nich przybliżać!

 

Wiem, ja też tak kiedyś myślałam.

A potem odkryłam coś bardzo ważnego.

I teraz spróbuję ci to wytłumaczyć.

 

Wychowaliśmy się z deficytem miłości. Na moje oko tak ma 99% obecnych dorosłych. Jeżeli czujesz w sobie pustkę i lęk, to na pewno jesteś jednym z nich.

Owszem, dostawaliśmy miłość, ale warunkowo. Musieliśmy zasłużyć na to, żeby nas kochano, akceptowano i chwalono.

Musieliśmy być grzeczni, dobrze się uczyć, przynosić dobre stopnie. Nie brudzić ubrania, nie zadawać pytań, na które dorośli nie chcieli odpowiadać i grać z nimi w tworzenie pewnych pozorów.

W zamian dostawaliśmy wyżebraną w ten sposób akceptację i nagrodę.

To był rodzaj grupowej manipulacji. Z której nikt oczywiście w pełni świadomie nie zdawał sobie sprawy.

 

Zasady gry były jasne.

Kiedy przynosisz to, co mi się podoba, ja ciebie lubię.

Kiedy nie grasz w moją grę, zostajesz odtrącony.

 

Kiedy przynosisz dobre stopnie, ja ciebie lubię.

To mnie uczy tego, że nieważne jak, muszę tylko zdobyć dobry stopień, żeby poczuć się kochana i akceptowana.

Uczę się więc kłamstwa, manipulacji i oszustwa, żeby zdobyć miłość.

I zapamiętuję do końca życia, że ja jako ja nie jestem warta miłości. Muszę na nią zarobić. Zasłużyć. Zapracować.

 

Rośniesz, stajesz się dorosła, ale w głębi serca wciąż nosisz to samo przekonanie:

– Ja jako ja nie jestem warta miłości. Żeby ktoś zgodził się mnie kochać, muszę się bardzo starać. Muszę być bardzo posłuszna, grzeczna i przynosić to, za co dostanę nagrodę.

 

Starasz się więc. Już nie chodzisz do szkoły, więc nie możesz zdobyć miłości dobrymi stopniami. Teraz starasz się zasłużyć na miłość i akceptację dorosłych w inny sposób. Czujesz przymus, żeby wykazać się w pracy. Pochwała cię uskrzydla, ale każda krytyka jest jak skazujący wyrok, bo jest przez ciebie odbierana jako odtrącenie i potwierdzenie tego, że jesteś zła, niepotrzebna, nie dość dobra.

 

            Starasz się spełnić oczekiwania innych. Chcesz być najlepszą matką, najlepszą żoną, najlepszą córką, najlepszą wnuczką. Czujesz się w tym bezradna, ale ciągle liczysz na to, że ktoś cię pochwali.

            Podświadomie wciąż liczysz na to, że ktoś obdaruje cię taką ilością miłości, która wreszcie pozwoli ci poczuć ulgę, wewnętrzny spokój i radość.

 

A teraz chwila prawdy.

            Dopóki znajdujesz się w tym podświadomym stanie emocjonalnym małego dziecka usiłującego wyżebrać od „dorosłych” trochę miłości i akceptacji, żadna jej ilość cię nie zadowoli.

            Jest tak dlatego, że jednocześnie nosisz bardzo głęboko wdrukowane w twoją duszę przekonanie, że cokolwiek zrobisz, ty i tak NIE ZASŁUGUJESZ na miłość.

            Żebrzesz o nią, a jednocześnie sama nie wierzysz, że jesteś jej godna.

            I dlatego nosisz w sobie ten wieczny strach i poczucie pustki.

 

I teraz najprostsza odpowiedź na twoje pytanie:

Jest tylko jeden sposób, żeby pokonać strach.

            Tylko jedna rzecz jest w stanie trwale i skutecznie ten strach uleczyć.

            Tą rzeczą jest miłość.

            Żeby pozbyć się prześladującego cię strachu i poczucia pustki, musisz nauczyć się KOCHAĆ SIEBIE.

            Musisz dać sobie totalną, bezwarunkowa miłość i akceptację.

            Wtedy zniknie strach.

            Pojawi się fantastyczna radość, nadzieja i siła do tego, żeby iść dalej z życiem.

 

Fragment małej książki w formie gazety (MAKAG 🙂 ) – „Jak pokochać siebie”, premiera 23 stycznia 2016 r. – tu znajdziesz więcej informacji

makag

Komentarze

  1. Witam,
    Proszę! Jeśli jest to możliwe wydawać swoje poradniki w formie audiobook. Proszę mi wierzyć mocno trafia do „środka „, niesie mnóstwo otuchy i przekonuje jak nic. Pozdrawiam serdecznie

  2. Witam. Moja dziewczyna odeszła ode mnie 4 dni temu. Jedną z rzeczy jakich nie zabrała jest Pani książka „Kod podświadomości”. W tej książce znalazłem robione przez nią notatki i podkreślenia. Bardzo Pani dziękuję. Wspaniała ta książka. Taka motywującą do egoistycznego działania. Pragnę dodać że lubię Pani audycje podróżnicze w ZETce. Polecam dostać przy tym a nie robić pieniądze na tego typu książkach o braku akceptacji bo proszę Pani nie wszędzie i zawsze jest tak jak się Pani wydaje. Pozdrawiam

    1. Pani Beato, pięknie Pani pisze i celnie ukazuje problem i przyczyny pustki, leku i strachu. Mam do Pani pytanie odnośnie tego, co Pani napisała, mianowicie, że: „Żeby pozbyć się prześladującego cię strachu i poczucia pustki, musisz nauczyć się KOCHAĆ SIEBIE. Musisz dać sobie totalną, bezwarunkowa miłość i akceptację.”, ale jak ja mam sobie coś dać czego nie mam, a nie mam ponieważ nie otrzymałem? Uważam, że miłość nie jest rzeczą, jak to Pani ujmuje, ponieważ gdyby tak było, byłoby to bez sensu, ponieważ wiemy, choć niekoniecznie mamy tego świadomość, że rzeczy dają nam tylko pozorne i bardzo krótkotrwałe szczęście i uważam, że nic co jest na tym swiecie, nie da nam tego, czego potrzebujemy, pragniemy, żeby nas zaspokoić w nie kończący sie sposob, ponieważ tu na ziemi, wszystko podlega przemijaniu i wszystko kiedyś się kończy. Uważam, że to jest właśnie nasz dramat, że nasze szczęście upatrujemy w rzeczach. Natomiast jeśli spojrzymy na miłość w ujęciu egzystencjonalnym, nie jako na rzecz, tylko na jako Osobę, to wtedy mamy inny wymiar, nie z tego świata. „Bóg jest miłością, a kto trwa w miłości, w Bogu mieszka, a Bóg w nim. ” pisze św. Jan ewangelista. Jeśli nie będziemy czerpać ze źródła miłości, którym jest Bóg, karmić się tą miłością (Eucharystia) to caly nasz wysiłek, żeby dać sobie miłość spełznie na niczym.
      ” starajcie się o większe dary:
      a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
      Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
      a miłości bym nie miał,
      stałbym się jak miedź brzęcząca
      albo cymbał brzmiący.
      Gdybym też miał dar prorokowania
      i znał wszystkie tajemnice,
      i posiadał wszelką wiedzę,
      i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił,
      a miłości bym nie miał,
      byłbym niczym.
      I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
      a ciało wystawił na spalenie,
      lecz miłości bym nie miał,
      nic bym nie zyskał.
      Miłość cierpliwa jest,
      łaskawa jest.
      Miłość nie zazdrości,
      nie szuka poklasku,
      nie unosi się pychą;
      nie dopuszcza się bezwstydu,
      nie szuka swego,
      nie unosi się gniewem,
      nie pamięta złego;
      nie cieszy się z niesprawiedliwości,
      lecz współweseli się z prawdą.
      Wszystko znosi,
      wszystkiemu wierzy,
      we wszystkim pokłada nadzieję,
      wszystko przetrzyma.
      Miłość nigdy nie ustaje.”

  3. Pani Beato, znam to z obserwacji życia, że to żebranie o miłość jest niemal powszechna. Zrozumiałem to wiele lat temu. Teraz, od lat, jesteśmy z damą mojego serca razem rzecznikami takiego myślenia jakie Pani proponuje w swojej działalności. Pani stworzyła sobie z swoich „odkryć” pracę, którą Pani lubi. Nie powiem, że Pani jest wspaniała, piękna, mądra (choć to prawda) lecz powiem, że Pani jest w sam raz na ten czas i daje Pani możliwość wielu ludziom zrozumienia i zmieniania swojego życie na lepsze. Daje Pani wędkę. 🙂

  4. A ja wcale nie uważam, że miłość, którą dają nam rodzice jest warunkowa. Czy mama kocha mnie mniej, gdzy przyniosę do domu dwójkę, zamiast szóstki? Czy brat kocha mnie mniej, jeśli przypalę jajecznicę, którą dla dla niego przygotowuję? Nie. Na miłość rodziny nie trzeba zasługiwać. Po prostu się ją ma. Niezaleznie od tego, czy jest się wysokim, czy niskim. Blondynem, czy brunetem, mądrym, czy mniej inteligentnym. Rodzina polega na wzajemnym wsparciu i akceptacji. Ni etrzeba na nie zagługiwać, jest BEZWARUNKOWE. Pozdrawiam 🙂

  5. Pani Beato
    Kończe właśnie psychoterapie i cieszę sie że własnie teraz pojawiły sie w moim życiu Pani ksiażki , wcześniej nie rozumiałabym tych słòw a teraz są dla mnie takim utrwaleniem tego czego dwiedziałam się o sobie. Dzisiaj chciałam powiedzie swojej przyjaciòłce dlaczego nie cieszysz sie z tego co masz tylko męczysz tym czego nie masz i zrozumialam ze sobie tak najpierw potrzebuje powiedziec. Siegam po Pani słowa gdy zaczynam zaglądac do czarnej dziury zwątpienia i niemocy dziekuje pozdrawiam

  6. Alicjo!
    To prawda absolutna! Jednak w wielu rodzinach, w realu, ludzie albo nie umieją tej miłości okazywać albo wbrew sobie wypowiadają słowa przeciwne albo nie wierzą w to, że tak naprawdę są kochani!
    Kiedy przychodzi czas u młodych ludzi wielkiej potrzeby kochania a nie czują tej miłości w rodzinie, szukają jej na zewnątrz często wchodząc w złe relacje a nawet w pewnego rodzaju żebranie o miłość poza sobą, o miłość z zewnątrz, od kogoś lub żebranie miłości od rodzica, który nie umie jej okazać.
    Umiejętność kochania siebie, bezwarunkowo, wyzwala z wszystkich patologicznych złych relacji.
    Pozdrawiam ze zrozumieniem.
    PS. Warto umieć kochać, siebie przede wszystkim, wiedziano to od początku świata, stąd słowa (z Biblii chyba) „kochaj bliźniego swego, JAK SIEBIE SAMEGO!”.
    Nie umiesz kochać bezwarunkowo siebie-nie umiesz kochać bezwarunkowo bliźniego chociaż tak na prawdę kochasz ale nie umiesz tego okazać a słowa zapewnienia mogą nie wystarczyć. nie umiesz kochać siebie, okazywać sobie miłości, niszczysz siebie np. źle się odżywiając, gnębiąc siebie poczuciem jakiejś wyimaginowanej winy itp.itd. ! Tak mają dzieci, tak maja dorośli a nawet starcy!
    Warto to zrozumieć i nauczyć się KOCHAĆ SIEBIE!

  7. Jest tak dlatego, że jednocześnie nosisz bardzo głęboko wdrukowane w twoją duszę przekonanie, że cokolwiek zrobisz, ty i tak NIE ZASŁUGUJESZ na miłość.

    Żebrzesz o nią, a jednocześnie sama nie wierzysz, że jesteś jej godna.

    o matko, nie wiedziałam, ze to tak powszechne i prawdziwe… Przykre, że jest nas tak wiele… Jeszcze, bo tak wiele z „nas” chciałoby zniknąć…. choćby dziś… pozdrawiam i gratuluję kolejnych wspaniałych myśli – słów!!

  8. Pani Beato, dziękuję że Pani jest, że chce pisać i dzielić się z nami swoim doświadczeniem. musiałam dorosnąć do Pani książek, ale jak już dorosłam 🙂 to odkryłam jak bardzo mądre rzeczy Pani nam przekazuje, mi przekazuje. Dziękuję i życzę wszystkiego co najpiękniejsze 🙂

  9. Odkąd odkryłam Pani książki i filmiki jestem zdumiona jak bardzo mi pomogły i pomagają w życiu. Poczucie winy, jakie było we mnie przez wiele lat bardzo osłabło a ja stałam się szczęśliwsza. To niesamowite, prawdziwa transformacja myślenia o sobie, prawdziwa przemiana umysłu. Pamiętam jak za Pani radą stanęłam przed lustrem i patrząc sobie głęboko w oczy powtarzałam: Kocham Cię, Kocham Cię …….. popłynęły łzy i nastąpiło pierwsze oczyszczenie serca. Teraz wiem, że wiele można w swoim życiu poprawić. Bardzo Pani dziękuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *