fbpx

ELVIS PRESLEY. Niezwykłe życie – fragmenty książki

Kiedy rodzina Presleyów wprowadziła się do nowego domu, mieli kilka osłów, dwa konie, świnie, pawie, kaczki i indyka o imieniu Muszka (w sensie czarnej muszki noszonej do smokingu, Bow Tie), bo był cały biały z wyjątkiem trzech czarnych piór pod szyją. Muszka słynął z tego, że podbiegał znienacka i dziobał w dolną część pleców.

Brakowało tylko kurczaków. Pewnego dnia Elvis, Vernon i Lamar Fike wsiedli do żółtego Cadillaka Fleetwood (oryginalnie cadillac był błękitny, ale Elvis kazał go przemalować na żółto) i pojechali na południe do miasteczka Germantown odległego o prawie cztery godziny drogi. Zatrzymali się przy jednym z gospodarstw i Elvis kupił dwadzieścia kurczaków, sześć perliczek, dwa pawie, osiem kaczek i indyka.

– Elvis powiedział: „Czy mógłby pan je wsadzić na tylne siedzenie samochodu?” Gospodarz spojrzał na limuzynę, a potem na Elvisa i potrzasnął głową z niedowierzaniem. Kiedy ruszyliśmy, ptaki zaczęły wariować. Machały skrzydłami jak szalone, wlatywały na przednie siedzenie, pióra furkotały w powietrzu jakby to była zawieja śnieżna. Elvis ledwo mógł utrzymać kierownicę. W końcu powiedział: „Lamar, musisz usiąść z nimi z tyłu”. Przesiadłem się na tylne siedzenie, a wtedy wszystkie ptaki zaczęły robić pod siebie, ale tak, jakby nigdy wcześniej nie miały okazji się wypróżnić. Byłem cały obklejony łajnem, do którego przylepiały się pióra. Kiedy dotarliśmy wreszcie do Graceland, Elvis i Vernon wysiedli i zostawili mnie w samochodzie. Elvis wołał: „Mamo, chodź zobacz, co dla ciebie przywieźliśmy!”, a ja wrzeszczałem: „Wypuśćcie mnie z tego cholernego samochodu!”. W limuzynie było tyle ptasiego łajna, że nawet kiedy odesłaliśmy go do dealera cadillaków do wyczyszczenia i zdezynfekowania, nigdy nie był już taki sam. Elvis powiedział tacie, że to czas, żeby kupić nowy samochód.

Na początku września 1970 roku Elvis wyruszył na swoją pierwszą od 1956 roku trasę koncertową. Przez następne siedem lat, czyli do końca życia, regularnie koncertował i występował w Las Vegas. Występy w Hotelu International w Las Vegas pobiły wszystkie rekordy. Dave Hebler wspomina:

Kiedy Elvis zaczął śpiewać na scenie, poczułem się oszołomiony, To było tak, jakbym dostał młotkiem w głowę. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wtedy po raz pierwszy widziałem jak rusza się na scenie. Wyglądał tak, jakby był zahipnotyzowany i nic nie było w stanie go wyrwać z tego transu. Magnetyczny wpływ, jaki Elvis miał na publiczność, był niewiarygodny. Czułem się jak we śnie patrząc na tysiące krzyczących fanów, z których wielu płakało na widok Elvisa. To jak Elvis się poruszał, jego niesamowity głos, błyskotliwa charyzma i poczucie humoru podczas występów były zaraźliwe. Od razu stałem się jego fanem. Był zdumiewający. Tysiące lamp błyskowych mrugało ponad 22 000 wrzeszczących fanów na wyprzedanej arenie. To było absolutne szaleństwo, którego energia rosła z każdą mijającą sekundą.

Najpierw do sceny rzuciły się setki młodych kobiet; chwilę później w tę samą stronę biegły setki starszych kobiet. Elvis emanował niezwykłym blaskiem, co wydawało się duchowym przeżyciem. To nie był Elvis, którego znałem; to była ikona – Bóg. Włosy zjeżyły mi się na karku, kiedy poczułem jak nad szaleństwem tłumu króluje niesamowita charyzma. Byłem głęboko poruszony i wiedziałem, że już nigdy nie spojrzę na Elvisa w ten sam sposób.

Byłem tak urzeczony tym doświadczeniem, że za kulisami zapytałem Pułkownika Parkera, czy koncerty Elvisa zawsze tak wyglądają.

– Dave, musisz coś zrozumieć – odpowiedział Pułkownik. – To nie jest koncert. Za każdym razem, gdy król rock and rolla pojawia się na scenie, nie jest to tak naprawdę koncert. To jest wydarzenie historyczne.

– Kiedy wróciliśmy do hotelu, Elvis był w nastroju rozdawania cadillaków – mówił J.D. Sumner w jednym z wywiadów. – W Denver podarował cadillaki dwóm policjantom. Włączyliśmy telewizor i tam dziennikarz opowiadał o tym, że Elvis rozdał dwanaście samochodów i na koniec powiedział: „Nawiasem mówiąc, Elvis, kiedy będziesz kupował cadillaka dla mnie, niech to będzie czarny sedan Seville”. Elvis powiedział: „Daj mi telefon”. Zadzwonił do salonu samochodowego i powiedział, że chce, żeby jak najszybciej podstawiono czarny cadillac sedan Seville pod budynek telewizji. Kiedy dziennikarz skończył program i wyszedł na zewnątrz, czekały na niego kamery i sprzedawca z kluczykami do samochodu.

Każdy, kto spotkał Elvisa Presleya prywatnie, czy choćby na scenie podczas koncertu, mówi o jego elektryzującej osobowości, charyzmie, niezwykłej energii, którą roztaczał wokół siebie.

Pielęgniarka Marian Cocke, która opiekowała się Elvisem w latach siedemdziątych, wspomina:

– Zadzwonili do mnie o 5.30 z informacją, że Elvis jest gotowy, żeby przyjechać do szpitala. Kiedy przeszłam przez główne drzwi Szpitala Baptystów w Memphis, wiedziałam, że on jest już w środku. Możesz wierzyć lub nie, ale w powietrzu czuło się niezwykłą energię, tak jakby w budynku unosiła się dziwna elektryczność. Pojechałam windą na piętro, pielęgniarka powiedziała, że Elvis już przyjechał, a ja odrzekłam, że wiem. Poczułam to już na dole.

Brytyjska aktorka Suzanna Leigh naprawdę nazywała się Sandra Eileen Anne Smith i zmieniła nazwisko na cześć swojej matki chrzestnej i odtwórczyni głównej roli w filmie „Przeminęło z wiatrem”, Vivien Leigh. Wymarzyła sobie pracę w Hollywood i film z Elvisem. To marzenie spełniło się latem 1965 roku, kiedy dostała propozycję roli w filmie Paradise, Hawaiian Style (film otrzymał polski tytuł „Podrap mnie w plecy” w nawiązaniu do jednej z piosenek). W swojej książce tak wspomina znajomość z Elvisem:

– Jego pocałunki miały tak niezwykłą moc, że roztapiały całe moje jestestwo. Zarzuciłam mu ramiona na szyję i nasze ciała splotły się ze sobą. To było szaleństwo, ale nie przestawaliśmy. Po takim pocałunku można iść na szubienicę z przekonaniem, że miało się dobre życie.

Fragment książki „ELVIS PRESLEY. Niezwykłe życie” – wyd. Przylądek Dobrej Nadziei, październik 2024.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *