Czwartek 4 lutego
Świt nad Afryką wstał złoty, zuchwały, na przekór tym, którzy lubia narzekać. Wyszlam z samolotu nieśmiało, wciąż nie dowierzając, że naprawdę znów jestem w podróży! Oddycham wilgotnym, tropikalnym powietrzem!
Witam się z każdym drzewem mangowym, wyłuskuję z pamięci słowa w języku suahili: asante sana, ndiyo, malaika, maji baridi i maji moto. Przy drodze szalonym ogniem rozkwita drzewo Plomień Afryki 🙂
Gdzie ja byłam kiedy mnie tu nie było?!
Z wdzięczności i pokorą witam pradawną Afrykę, ananasy i łodzie na Oceanie Indyjskim. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę tu jestem!
Po nocy ledwie przespanej w dwóch samolotach, ze środka zimy w sam środek tropikalnego lata, to brzmi nierealnie, ale wiem, że to nie jest sen 🙂
Czuję się tak, jakbym podróżowała po raz pierwszy :)Kocham Cię, Twoja B.
Cudownie, że tam jesteś:-)