Wiosna
Wiosna.
Z wyschniętej ziemi szybciej niż pierwiosnki wyrastają pytania. Gdzie jestem? Dokąd idę? Czy to co robię, jest tym, co chcę robić? Czy to gdzie jestem, jest miejscem, gdzie chcę być? Czy ten, z którym jestem jest tym, z którym chciałabym być?
Szary trawnik. Puste tory. Brudne szyby w oknach. Na stawie wciąż leży lód. Ale już wiosna. Ludzie zdejmują czapki. Dzieci hałasują na ulicy. Ptaki wzywają przeznaczenie.
A więc wiosna.
Patrzę na słońce i myślę, że życie jest podróżą z wieloma przystankami.
Ludzie zwykle chcą załatwić sobie bezpieczny bilet, usiąść w fotelu i jechać do końca trasy, ale to niemożliwe.
Podróż przez życie polega na krótkich odcinkach, po których zostajesz wyrzucony na peron i musisz szukać następnego pociągu. Czasem lądujesz na pustyni i musisz szukać wielbłąda. Czasem musisz iść na piechotę. Ale ciągle iść naprzód.
A wiosną często zdarza się tak, że budzisz się w wagonie z zamglonymi szybami i nagle odkrywasz, że stoisz na bocznym torze. Pociąg skrzypi i trzeszczy, odpadają drzwi, łomocze zepsuta rura. Biegniesz do maszynowni. Usiłujesz go pchać, ciągnąć, uruchomić na siłę, ale on tylko jeszcze bardziej stuka i wyje. I wtedy już wiesz, że zabłądziłaś. I musisz szukać nowej drogi.
Jeśli tak się zdarzyło, to weź swój podręczny tobołek i wysiądź. Nie szukaj mapy, bo nie istnieje mapa, na której zaznaczono wszystkie możliwe ścieżki przez życie. Są tylko z grubsza zaznaczone szerokie autostrady, po których wędrują tłumy. Są boczne drogi, których końca nie widać. Są maleńkie ścieżki wydeptane przez zuchwałych śmiałków.
Nie ma kasy z biletami, gdzie można kupić przejazd do wieczności. Nie ma wiarygodnych drogowskazów, bo prawda już dawno pomieszała się ludziom z fałszem. Nie ma nawet sprawdzonych przystanków, na których można poczekać w towarzystwie innych podróżnych.
Ale jest nadzieja. Niezależnie od tego ile chaosu jest dookoła i jak bardzo na zewnątrz prawda miesza się z kłamstwem. Nawet wtedy, kiedy wydaje ci się, że nie wiesz co jest dobre, a co złe, i trudno podjąć właściwą decyzję.
Bo przecież ty masz w sobie wbudowany kompas. Jesteś zawsze podłączona do siły większej od siebie, która wie. Zna wszystkie odpowiedzi na wszystkie pytania i zawsze wskazuje właściwy kierunek. To wszystko, czego ty nie wiesz, jest w niej zapisane. A jeśli jest zapisane w niej, istnieje też w tobie.
Jeśli więc budzisz się wiosną w zardzewiałym wagonie na dzikim dworcu, nie płacz. Postaw stopy na ziemi, ściśnij w ręce tobołek i idź. Nie pytaj dokąd, nie szukaj konduktora i nie próbuj wskrzeszać upadłej lokomotywy. Po prostu raz w życiu odważ się pójść przed siebie. Tam, gdzie cię zaprowadzi serce.
Życie to podróż z wieloma przesiadkami. Czasem brakujący kawałek trasy trzeba pokonać o własnych siłach. Twój pociąg czeka na ciebie tam, gdzie będzie ci pisane go znaleźć.
Fragment książki „W dżungli codzienności” (wyd. G+J 2015)