On jest mój – fragment książki
Pamiętam jak siedziałam w samochodzie na parkingu i słuchałam muzyki z płyty zespołu Yello. Był późny wieczór, wrzesień, w powietrzu poczucie wolności, przestrzeni, szczęścia. Tylko w moim sercu jakiś mrok i niechęć. Właściwie mrok i niechęć w połowie. A druga połowa wyrywała się na wolność.
Zgasiłam silnik.
Teraz powinnam wysiąść i pójść do furtki, nacisnąć dzwonek i spotkać się z moim chłopakiem. Prawie narzeczonym.
Byliśmy umówieni. Jak co wieczór.
Tylko że ja miałam coraz mniejszą ochotę, żeby się z nim spotykać. I oczywiście pod żadnym pozorem nie przyznawałam się do tego ani przed nim, ani nawet przed samą sobą. Zamiast tego wolałam tworzyć pozory i szukać wymówek.
Mówiłam na przykład, że muszę coś zmontować w radiu i nie wiem kiedy skończę. Albo że źle się czuję, albo że muszę nadrobić zaległości, albo że mam rozgrzebane sprzątanie i nie chcę go już tak zostawiać.
Szukałam powodów, żeby nie spotykać się z nim zbyt często. I przed samą sobą udawałam, że to jest w porządku.
Ale tamtego wieczoru na parkingu nagle uderzyła mnie dziwna myśl:
– Dlaczego ja właściwie z nim jestem jeżeli nie za bardzo lubię się z nim spotykać?
Aż się sama uśmiechnęłam na takie dziwne pytanie, które brzmiało absurdalnie. No ale taka była prawda. Chciałam mieć chłopaka, ale żebym nie musiała spędzać z nim zbyt dużo czasu, bo tak naprawdę wolałam zająć się czymś bardziej konstruktywnym. Nawet wolałam sama obejrzeć film niż siedzieć z nim na kanapie i wiedzieć, że będę musiała obejrzeć go do końca, niezależnie od tego czy mi się podoba i czy jestem zmęczona. Kiedy oglądałam go sama, mogłam w każdej chwili wstać, wyłączyć i nie musiałam nikogo pytać o zgodę.
– No to właściwie dlaczego z nim jesteś? – zapytałam samą siebie.
Człowiek zwykle zbywa takie pytania. Odpowiada sobie w myślach coś nieważnego, coś w rodzaju:
– Bo chcę.
Albo:
– Bo w sumie jest przyjemnie.
Podświadomość podpowiada, żeby zignorować takie pytanie, nie zagłębiać się, nie szukać prawdy. Iluzja wydaje się prostsza i bardziej wygodna. Ale na dłuższą metę iluzja tylko komplikuje życie, a jeżeli jest ich więcej niż jedna, to zaczynają komplikować siebie nawzajem i życie staje się nie do zniesienia.
To był moment prawdy.
Nie odsunęłam tego pytania od siebie.
Byłam już gotowa na to, żeby znaleźć prawdziwą odpowiedź.
Siedziałam więc w ciemnym samochodzie na parkingu i myślałam.
– Dlaczego z nim jestem? Bo tak jest wygodniej. Co jeszcze? Bo w sumie on jest nawet fajny. Co jeszcze? Tak naprawdę? W głębi duszy?
– No tak naprawdę, szczerze i z głębi duszy… – odpowiedziałam sobie. – On jest mój!
I sama się zdumiałam taką odpowiedzią.
Ale zobacz jak to jest.
Kiedy zadasz sobie ważne pytanie i pozwolisz sobie na to pytanie szczerze odpowiedzieć, prawdziwa odpowiedź po prostu przypływa do ciebie gdzieś z głębi twojej duszy. Wystarczy, że ją przyjmiesz i zaakceptujesz. I zastanowisz się co ona oznacza.
A więc nagle ku mojemu najwyższemu zdumieniu zostałam oświecona, że jestem z moim chłopakiem dlatego, że „on jest mój”. Należy do mnie. To jest „mój chłopak”. Mój. Nie oddam go.
Rozumiesz?
To było niesamowite! Nagle zrozumiałam, że jestem z kimś głównie dlatego, że on zaspokaja moją potrzebę posiadania. Bo ten kto ma różne rzeczy – oraz osoby – ten jest bogaty. Ja chciałam mieć dużo rzeczy. Chciałam mieć chłopaka, bo fajnie jest kogoś mieć. Koniec i kropka.
Uwielbiam takie momenty olśnienia.
Najczęściej pokazują coś, czego się skrycie wstydzisz. Ale jeśli racjonalnie uważasz, że to jest złe, to dobrze jest pozwolić sobie na znalezienie tego we własnej podświadomości. Po to, żeby przestać tak postępować.
Mogłam więc wtedy zignorować tę myśl.
Była nieprzyjemna, odsłaniała moją brzydką cechę, a ponieważ obnażała coś, co uważałam za niegodne i nieuczciwe, jednocześnie w pewien sposób zmuszała mnie też do podjęcia niewygodnych decyzji, na które nie byłam gotowa.
Ale ja już wtedy wiedziałam, że ukrywanie tego przed samą sobą do niczego nie prowadzi.
Prawda jest prawdą. Nie ma sensu udawać, że jest ładniejsza niż w rzeczywistości.
Jeżeli jestem z kimś głównie dlatego, że chcę kogoś mieć, to jestem nieuczciwa w stosunku do niego i do samej siebie. A jeśli jestem nieuczciwa, to prędzej lub później obróci się to przeciwko mnie. I nie ma takiej możliwości, żeby związek zbudowany na takiej nieuczciwości był szczęśliwy.
Wiesz dlaczego o tym opowiadam?
Bo w taki sposób szuka się prawdy i prostuje się różne sprawy w swoim życiu.
Pomału.
Pojedynczymi krokami.
Poprzez zrozumienie jakie jest prawdziwe źródło twoich zachowań i decyzji.
Ja wiem, że łatwiej jest ignorować takie klujące myśli, które czasem pojawiają się w głowie.
Można sobie wtedy powiedzieć:
– Po co się zastanawiać i rozbierać jakieś uczucia?
Prawda. Nie chodzi o to, żeby wszystko analizować i doszukiwać się w tym jakichś nieuczciwych intencji.
Chodzi tylko o to, żeby przyjrzeć się takim uczuciom, o których ty sam wiesz, że coś jest z nimi nie tak. Czujesz, że są w jakiś sposób niepełnowartościowe, ułomne, złe, ale dotychczas nie dopuszczałeś do siebie takiej myśli.
To co? Myślisz, że jesteś gotowy?
Gotowy na to, żeby stanąć w prawdzie z samym sobą?
Czy myślisz, że byłbyś w stanie uczciwie odpowiedzieć na kilka pytań?
Czy chcesz spróbować?
Fragment książki „Narkotyki, anoreksja i inne sekrety” premiera 18 maja, przedpremierowo zobacz tutaj
Ja też, „….Uwielbiam takie momenty olśnienia. …”
Życzę innym, żeby zrozumieli Pani przesłania zawarte w tej książce.
🙂