Gotowanie według pięciu przemian
Istnieje coś, co dziwnie brzmi, ale w gruncie rzeczy jest bardzo logiczne, racjonalne i moim zdaniem sprawia, że jedzenie smakuje lepiej.
Mam na myśli gotowanie według pięciu przemian.
To nie jest chińska kuchnia i nie potrzeba do tego chińskich składników. To jest tylko pewien pomysł, który integruje świat zewnętrzny z wewnętrznym, a właściwie tylko wskazuje na podobieństwa, jakie między nimi istnieją.
Zacznę od początku.
Starożytna medycyna zajmowała się harmonią i równowagą. W świecie i w ludzkim ciele. Odkryła najpierw, że w przyrodzie występuje pięć uzupełniających się pór roku i pięć sił, które najlepiej funkcjonują wtedy, kiedy znajdują się we wzajemnej równowadze.
Tych pięć sił to Drzewo, Ogień, Ziemia, Metal i Woda,
Pięć pór roku to wiosna, lato, późne lato, jesień i zima.
A potem zauważyła, że w ludzkim ciele właściwie jest tak samo. A pięć najważniejszych narządów wewnętrznych odpowiada właśnie tym pięciu siłom: wątroba, serce, żołądek, płuca i nerki.
Mało tego. Każda rzecz istniejąca w świecie też przynależy do jednej z tych pięciu sił. A jeśli do niej przynależy, to znajduje się w nią w najbardziej idealnej harmonii, czyli ją wzmacnia albo osłabia jeśli będzie w nadmiarze. I to jest właśnie punkt wyjścia do gotowania według pięciu sił, pięciu przemian czy pięciu żywiołów.
Chodzi o to, żeby cały twój organizm dostał wszystko, czego potrzebuje. Dlatego w każdej potrawie powinny znaleźć się rzeczy z pięciu żywiołów. Rozumiesz?
Na przykład gotujesz tradycyjny polski bigos. I masz następujące składniki: kiszona kapusta, ziele angielskie, pieprz, liść laurowy, pomidor, suszone grzyby, cebula, suszone śliwki, kiełbasa wieprzowa.
W polskiej kuchni nie ma reguł dotyczących kolejności dodawania składników. Możesz wrzucić wszystko jak leci, zamieszać, ugotować i zjeść. I twoja potrawa będzie tak samo pełna chaosu, jak świat zachodniej cywilizacji.
Ale można to samo zrobić w taki sposób, żeby twój bigos stanowił harmonijną całość skomponowaną z tego, z czym twój organizm będzie się utożsamiał i z czego będzie czerpał siłę.
Rozumiesz?
Składniki jedzenia są jak nuty. Jeśli zrzucisz je w przypadkowej kolejności do garnka, to powstanie hałas. Jeśli ułożysz je zgodnie z określonym porządkiem, usłyszysz muzykę. A właściwie nie ty, tylko twój organizm. Ale ty poczujesz, że ta muzyka pięknie w tobie gra.
Naprawdę. Ja gotuję zgodnie z zasadą pięciu żywiołów tylko dlatego, że każda potrawa przyrządzona w ten sposób jest smaczna i czuję radość kiedy ją jem. Tylko tyle. I aż tyle.
Wróćmy do bigosu.
Trzeba wiedzieć który składnik przynależy do którego żywiołu. Nie trzeba tego pamiętać. Są specjalne tabele w książkach i w Internecie. Po pewnym czasie sam z praktyki nauczysz się ich na pamięć i nie będziesz musiał za każdym razem sprawdzać co jest czym. Poza tym po pewnym czasie sam zaczniesz je rozróżniać i rozumieć.
Oto składniki potrzebne do bigosu z podziałem na żywioły:
DRZEWO – kapusta kiszona, pomidor
OGIEŃ – gorąca woda
ZIEMIA – suszone grzyby, suszone śliwki
METAL – ziele angielskie, pieprz, liść laurowy, cebula
WODA – kiełbasa wieprzowa
Zwróć uwagę na dwie rzeczy. Zawsze kiedy wymieniam żywioły, są w tej samej kolejności. I to jest bardzo ważne. Bo każdy z nich w pewien sposób oddziałuje na pozostałe, a najmocniej na te, które są najbliżej. Ich kolejność jest nieprzypadkowa.
Kolejne żywioły następują po sobie w logicznym porządku, takim samym, jak istnieje w naturze.
Drzewo może rosnąć tylko wtedy kiedy zostanie podlane przez wodę, prawda? Ogień może płonąć tylko wtedy, kiedy pożywia się drewnem. Popiół ze spalonego drewna zasila ziemię. W ziemi znajdują się życiodajne minerały. Minerały przenikają do wody. Woda zasila drzewo.
Spójrz jeszcze raz:
DRZEWO
OGIEŃ
ZIEMIA
METAL
WODA
Żywioły są ze sobą połączone na dwa sposoby. Można powiedzieć, że każdy z nich jest jednocześnie Twórcą i Niszczycielem, czyli że każdy jest konstruktywny i destrukcyjny, bo z jednej strony jeden żywioł podtrzymuje życie innego, ale z drugiej strony każdy żywioł ma nad innym bezwzględną władzę, która może go zniszczyć. Woda ugasi ogień, ogień zniekształci metal, metal zetnie drzewo, drzewo rozepchnie ziemię, a ziemia zatrzyma wodę.
Żywioły są ze sobą połączone w taki sam sposób, jak komórki, tkanki i narządy wewnątrz twojego ciała.
To oznacza, że poszczególne narządy wspierają albo osłabiają siebie nawzajem. I wiadomo które w jaki sposób działają na które, bo przecież w ludzkim ciele kolejność jest tak samo logiczna, jak w przyrodzie.
Zobacz:
DRZEWO – wątroba, pęcherzyk żółciowy
OGIEŃ – serce, krążenie krwi, jelito cienkie
ZIEMIA – żołądek, śledziona, trzustka
METAL – płuca, jelito grube
WODA – nerki, pęcherz moczowy
Czy wiesz, że kiedy do lekarza chińskiej medycyny przychodzi pacjent skarżący się na kłopoty z wątrobą, to on między innymi zaleca jedzenie wzmacniające nerki? Bo wie, że stan nerek ma bezpośredni wpływ na stan wątroby. Nerki należą do żywiołu wody, a wątroba do żywiołu drzewa. A jak pamiętasz, woda karmi drzewo, prawda?
No właśnie.
I teraz nie chodzi o to, żeby się samodzielnie leczyć, tylko o to, żeby jeść takie jedzenie, które wzmacnia cię całego od środka. Tylko tyle.
Czyli chodzi o to, żeby w każdej potrawie znalazła się przynajmniej jedna rzecz należąca do każdego żywiołu. Oraz o to, żeby je dodawać w uporządkowanej kolejności.
Możesz rozpocząć gotowanie od dowolnego żywiołu, a potem dodawać składniki zgodnie z porządkiem pięciu przemian.
Wracamy do bigosu.
Ja lubię zaczynać gotowanie od żywiołu ognia, więc zacznę od zagotowania wody w czajniku, wleję ją do garnka i postawię na kuchni. Każdy żywioł musi przez chwilę pobyć sam, zaistnieć. Gotuję więc wodę w garnku przez kilkadziesiąt sekund. To jest żywioł ognia.
Potem dodaję składniki z żywiołu ziemi, czyli suszone grzyby i suszone śliwki. Gotuję przez kilkadziesiąt sekund. Dodaję składniki z żywiołu metalu – ziele angielskie, pieprz, liść laurowy i cebulę. Mieszam i znów zostawiam na co najmniej kilkadziesiąt sekund w spokoju. Następny jest żywioł wody. Teraz jest czas, żeby dodać kiełbasę. Mieszam, gotuję (przykład jest teoretyczny 🙂 Ja oczywiście gotuję bez kiełbasy, zamiast której dodałabym na przykład soczewicę). Potem żywioł drzewa – dodaję kapustę kiszoną i pokrojonego pomidora. Mieszam i gotuję tak długo, jak potrzeba.
Nie trzeba dodawać od razu wszystkich składników. Można przejść przez wszystkie żywioły więcej niż raz, ważne jest tylko to, żeby pamiętać o ich kolejności, czyli: ogień, ziemia, metal, woda, drzewo.
Każdy z tych żywiołów jest przypisany nie tylko do konkretnych organów wewnątrz twojego ciała, ale i do różnych smaków.
Wiesz kiedy twój organizm będzie miał poczucie, że otrzymał pełne, kompletne danie? Kiedy wykryje w nim wszystkie pięć smaków.
Rozumiesz? To jest logiczne.
Na języku znajdują się receptory pięciu smaków: słonego, kwaśnego, gorzkiego, słodkiego i ostrego. Kiedy coś jesz, najczęściej zdajesz sobie racjonalnie sprawę tylko z jednego, dominującego smaku. Ale twoje ciało rozumie je wszystkie. Tym bardziej, że każdy z nich trafia prosto do organu, z którym jest najściślej związany.
Rozumiesz?
Kiedy coś jesz, twój organizm czyta to jedzenie jak książkę. Albo jak muzykę. I jest w stanie rozłożyć ją na poszczególne nuty, które przypisuje tym miejscom, które tych nut potrzebują najbardziej.
Teraz rozumiesz na czym polega gotowanie w cyklu pięciu przemian?
Na tym, żeby dostarczyć twojemu organizmowi wszystkiego, czego potrzebujesz. Żeby każda część twojego ciała dostała te nuty, na których najlepiej będzie umiała zagrać.
Wracamy do bigosu.
Mamy pięć żywiołów i pięć smaków:
DRZEWO – smak kwaśny – kapusta kiszona, pomidor
OGIEŃ – smak gorzki – gorąca woda
ZIEMIA – smak słodki – suszone grzyby, suszone śliwki
METAL – smak ostry – ziele angielskie, pieprz, liść laurowy, cebula
WODA – smak słony – kiełbasa wieprzowa
W każdym z żywiołów jest bardzo dużo produktów. Można je dowolnie wymieniać i zestawiać. Ja nie jem mięsa, więc kiedy robię bigos wegetariański, to mój zestaw wygląda następująco:
DRZEWO – smak kwaśny – kapusta kiszona, pomidor, nać pietruszki
OGIEŃ – smak gorzki – gorąca woda, kurkuma
ZIEMIA – smak słodki – suszone grzyby, kapusta surowa, marchew
METAL – smak ostry – ziele angielskie, pieprz, liść laurowy, imbir suszony.
WODA – smak słony – kilka kryształków grubej, nierafinowanej soli i/lub soczewica
Danie przyrządzone w taki sposób jest dla twojego organizmu pełne. Kompletne. Wiesz co to oznacza? Że po zjedzeniu czujesz się idealnie. Masz wrażenie, że niczego więcej ci nie potrzeba. Nie musisz sięgać po żaden deser ani nic, co musiałoby ten posiłek dopełnić. Ponieważ twój organizm mówi:
– Dostałem wszystko! Dziękuję! Jestem szczęśliwy!
właśnie przeczytałam o tym w Blondynce w Chinach…… zaciekawiło mnie… może nawet sprawdzę 🙂
Super wpis ! Pani Beato, mialam okazje juz slyszec o gotowaniu wedlug 5 przemian, i pamietam dobrze, ze prowadzaca mowila, ze bardzo wazny jest kierunek mieszania potrawy ? Tylko juz nie pamietam czy chodzilo o strona prawa czy lewa ? Dziekuje za doprecyzowanie 🙂
zaczęłam tak gotować i… to naprawdę działa!!! rewelacja
Boskie.
Pani Beatko, nie rozumiem czy produkty z mleka krowiego, a dokładnie biały twróg i motzarellę (taką sprzedawaną w sklepach) zaliczyć do Ziemi czy Drzewa? Będę bardzo wdzięczna za wytłumaczenie 🙂 Pozdrawiam <3
Wczoraj obchodzę cicho moją trzecią rocznicę odrodzenia, otóż to własnie wczoraj skonczyłam czytać jedną z książek Pani Beaty, która otworzyła mi oczy:) To wlasnie 3 lata temu rozpoczęłam jedną z najpiękniejszych podróży życia! Otworzyłam się na nowe, zmieniłam prawie wszystko:) Dziś nadal jestem w drodze i wciąż poznaję nowe; nie boję się już! jestem szczęsliwa ! nie marudzę, nie krytykuję, robię swoje! I za, Pani Beatko, będę Pani wdzięczna do końca życia! Zawsze ciepło myślę o Pani:) Pozdrawiam bardzo serdecznie
Ciekawa tresc, tylko dlaczego autorka powtarza pytanie 'rozumiesz’, rozumiesz’? po prawie kazdym paragrafie?? Brzmi protekcjonalnie i beznadziejnie lamie tekst.
To się dzieje tylko w naszej wyobraźni.