Wśród samurajów
Byłam w Ogrodzie Japońskim niedaleko Karpacza. To ogród urzadzony w stylu japońskim, gdzie mozna napić się zielonej herbaty i zwiedzić małe muzeum samurajów, gdzie w gablocie leży miecz z XI wieku wykuty w 3000 warstw. Zatrzymałam się przed jednym z autentycznych wojennych samurajskich pancerzy. „Pancerz” to właściwie nieodpowiednie słowo. Były to raczej ochronne stroje zrobione z grubych tkanin, skóry, odpowiednio pozaplatanych sznurków i innych materiałów. Na ramieniu jednego ze strojów zobaczyłam zapięcie na guzik z pętelką ze złotego sznurka. To jest ubranie dla wojownika, które miało chronić przed ciosami podczas bitwy, ale ta skromna pętelka z guzikiem jest z obu stron zakończona misternie zwiniętym sznurkiem w kształcie kwiatków. Na hełmie nity wyglądają jak słoneczniki. Naramiennik przytrzymujący ochraniacz na ramię został ozdobiony wzorem pszczelego plastra. Przygladałam się tym drobnym, przemyślanym, niezwykle pieknym elementom i pomyślałam, że zrozumieć Japonię może tylko ten, kto choć raz dotykał tego szorstkiego, grubego płótna, sięgał palcami do złotego sznurka i przewlekał guzik przez złotą pętelkę, szykując się do wyprawy na wojnę. Ktoś, kto zna uczucie nieustępliwego dążenia do celu, ktoremu podporządkowany jest cały umysł, dusza i ciało. Ktoś, kto ma w sobie chłód śnieżnego poranka i siłę wysokiej góry. Ktoś, kto rozumie, że w życiu trzeba być kamieniem obmywanym przez słone fale czasu. Zawsze wiernym swojemu powołaniu.