W deszczu – z książki „Blondynka na Orinoko”
Lał potężny, tropikalny deszcz. Walił kroplami w dach i plandekę zakrywającą ładunek. A łódź niespodziewanie zaryła się dziobem w piasek i stanęła.
Angel i Junior wskoczyli do wody. Mielizna musiała mieć kształt stromego pagórka, bo łódź zatrzymała się na jej wierzchołku, ale tuż obok woda sięgała do pasa.
– Mocniej! Mocniej! – nawoływał Manuel w strugach deszczu, a Angel i Junior natężali się z całych sił, ale łódź ani drgnęła.
Wilmer zdjął koszulę i wskoczył do wody. Manuel zdjął koszulę i wskoczył do wody. Pchali, ciągnęli, napinali mięśnie, ale nic.
A ja leżałam w ciepłym, suchym hamaku przykryta płaszczem przeciwdeszczowym i myślałam, że jest mi bosko. I że lepiej się stąd nie ruszać, bo tu jest ciepło, sucho i bezpiecznie. A gdyby oni potrzebowali pomocy, to pewnie powiedzieliby mi o tym, prawda?
Zsunęłam się jeszcze głębiej w hamak. Tylko czubek nosa wystawiłam ponad płaszcz przeciwdeszczowy. Miałam najmniej osłonięte miejsce na łodzi – tuż na skraju dachu, dlatego potrzebowałam dodatkowej ochrony.
– Na trzy! – krzyczeli mężczyźni w deszczu. – Aaaaa!!!!
A łódź ani drgnęła. Może uparcie wypatrzyła sobie to miejsce na odpoczynek i nie chciało jej się dalej płynąć.
– Jeszcze raz!! Aaaaaa!!!
A łódź nic.
I wtedy pomyślałam, że to jest właśnie ten moment.
I tak odkryłam psychologiczną barierę deszczu.
Dopóki siedzisz w swoim suchym i ciepłym miejscu, myślisz, że chciałbyś w nim zostać na zawsze. Że właściwie właśnie o tym marzyłeś przez całe życie – żeby mieć swoje własne ciepłe, bezpieczne schronienie. Że właściwie przecież o to właśnie chodzi w życiu – żeby zdobyć wreszcie takie miejsce, które będziesz mógł nazwać własnym i gdzie zawsze będziesz mógł się schronić. Tak podpowiada podświadomość. Zdobądź i utrzymaj. Nie szukaj już niczego więcej. Skoncentruj się na utrzymaniu tego, co uważasz za swoje.
Siedzisz więc i utrzymujesz. Budujesz dodatkowe wzmocnienia i płotki, od środka zabezpieczasz szczeliny. Siedzisz w jednym miejscu. Nie używasz mięśni, bo są ci już niepotrzebne. Przecież namęczyłeś się wystarczająco, żeby to miejsce zdobyć, prawda? Więcej już trudzić się nie potrzeba. Teraz tylko będziesz dbał o utrzymanie swojej pozycji.
Nawet nie zauważasz kiedy stajesz się bardziej słaby. Bo przecież już nie wstajesz, nie zdobywasz, nie tworzysz, nie szukasz nowych wyzwań. Zadowalasz się tylko tym, co jest.
Szczególnie kiedy wokół pada zimny deszcz.
Patrzysz na ludziki uwijające się w ulewie i sennie myślisz, że ty nie chcesz, nie potrzebujesz, nie musisz, nie lubisz.
Wolisz być tu, gdzie jesteś. Byle było sucho. Byle było ciepło. I bezpiecznie. Niczego więcej nie chcesz.
I umierasz za życia. W swoim wygodnym, ciepłym gnieździe, gdzie nic nowego się już nie przydarzy.
Psychologiczna bariera deszczu to sen. To sen, w który zapadasz za życia. Wolisz spać niż żyć, bo spanie wydaje ci się łatwiejsze i bardziej przyjemne. I nawet nie wiesz o tym, ile w ten sposób tracisz radości i siły.
Zrzuciłam płaszcz przeciwdeszczowy. Wstałam. Wystawiłam głowę na deszcz. Przeskoczyłam przez burtę i zanurzyłam się w rzece. Aaaaa!!!! Rety, jakie to fantastyczne uczucie!!!
Woda jest ciepła. Deszcz chłodny. Krople bębnią o moje czoło i mięśnie. Rzeka dookoła wydaje się tańczyć. Chwytam za łódź i pcham, ciągnę razem z chłopakami. Deszcz zalewa nam oczy, ale usta rwą się do uśmiechów.
– Gotowi? Jeszcze raz! Na trzy!!!
I pcham, pcham z całej siły. Stopy zapadają się w miękkim piasku mielizny, woda sięga do bioder, czasem wyżej. Jestem cała mokra. Kosmyki lepią mi się do policzków, z nosa kapie deszcz, mam rzekę pod ubraniem i równie mokry deszcz na nim.
– Jeszcze raz! Na trzy!!!
Hej ho!
Śmiejemy się, ocieramy deszcz z twarzy. I jeszcze raz. Z całej siły. A łódź nagle jakby stwierdza, że nie będzie się dłużej opierać, może już wypoczęła na szczycie swojego pagórka i jest gotowa do dalszej drogi, bo nagle posłusznie zsuwa się miękko na wodę i kołysze zapraszająco.
Hej ho!
Jakie to fantastyczne uczucie!
Spróbuj zrobić coś trudnego.
Nie chowaj się pod bezpiecznym płaszczem jeśli inni biegają w deszczu. Siła bierze się właśnie z odwagi narażenia się na niewygodę, chłód i wysiłek. To właśnie wtedy czujesz, że żyjesz i wtedy zdobywasz swoją wewnętrzną moc. I ona będzie się prowadziła dalej przez życie.
Fragment z książki „Blondynka na Orinoko”