Pewnego dnia spotkałam Martę, której największym marzeniem było urodzić dziecko. Próbowała wszystkich sposobów. Marta stała pod tym murem już pięć lat i czuła się wycieńczona. Mówiła, że jest zmęczona życiem, ale prawda była taka, że była zmęczona swoim własnym (podświadomym) uporem i przywiązaniem do myśli, że musi zajść w ciążę, żeby być spełniona i szczęśliwa. Im bardziej się upierała, tym bardziej narastał stres. Im stres był większy, tym słabiej działał jej układ rozrodczy. Kiedy stres stał się permanentny, płodność Marty spadła do zera.
Filmy