Świt, nowy dzień
Droga Pani Beato,
kilka godzin temu przeczytałam Pani post na fb o wyłanianiu sie nowego dnia z ciemności. I od razu przypomniał mi sie jeden z moich świtów, i chciałam sie z Panią podzielić moją refleksją.
Było to przeszło 6 lat temu, mieszkałam wtedy na pięknej wyspie Bali, i w nocy dowiedziałam sie ze mój tato w Polsce zmarł… wyszłam z domu i usiadłam przy basenie w środku nocy, byłam załamana, starając sie pozbierać myśli, próbując zapanować nad emocjami i zaplanować podróż do domu w jak najszybszym czasie. Byłam tak rozdarta, taka nieszczęśliwa, z powodu taty ale również z faktu ze wiedziałam ze będzie to bilet na stałe do Europy, przed czym bardzo sie zapierałam i nie chciałam wracac, ale w tej sytuacji musiała wrócić… moje życie w tamtym momecie poza faktem ze mieszkałam na pięknej egzotycznej wyspie, było bardzo smutne, ze złamanym sercem i bez perspektyw na bycie szczęśliwa…
Co jednak pamietam bardzo wyraźnie z tamtej nocy, to ten Świt, dźwięki zwierząt, kolory nieba, piękne wschodzące słońce i ta żywa zieleń wyłaniająca się z ciemności… to był taki piękny poranek a ja czułam sie taka nieszczęśliwa…
Po powrocie do Polski po raz pierwszy trafiłam na Pani książki i Pani osobę, byłam poruszona i widziałam wielkie podobieństwo w tym co Pani pisała o sobie, o swoim życiu w Londynie, tez tam wcześniej mieszkałam, napisałam do Pani i byłam bardzo zaskoczona i wzruszona ze odpisała Pani do mnie, Do mnie! do tej tak zagubionej/zakompleksionej dziewczyny, ze znalazła Pani czas dla kogoś takiego… tak tak taka byłam, z bardzo małym poczuciem własnej wartości, smutna, zagubiona i rozżalona…
I teraz tak sobie myśle o tym Pani poście dzisiejszym… o symbolice tych poranków i tych wschodów słońca… i jak bardzo tamten poranek w tym egzotycznym kraju był tylko początkiem dla mnie, dla nowej mnie! Byłam na pięknej wyspie ale bardzo samotna ze złamanym sercem i nieszczęśliwa… tamten poranek, w tamtym ciężkim momecie mojego życia byl tylko świtem tego co miało nadejść… wtedy myslam ze wszystko runęło, moje plany, moje złamane serce nigdy sie nie zagoi a ja biedna długo będę lizać rany… ale tak jak po każdej nocy wstaje słońce, tak i w życiu z tego ciemnego momentu wyłonił sie piękny poranek, (fakt musiałam sie dużo nauczyć o sobie i wiele rzeczy zrozumieć) ale teraz mogę szczerze powiedzieć ze ten Nowy Dzień jest niesamowity, ten poranek napełnia mnie taka radością, miłością i wdzięcznością!!
Teraz po tylu latach powiem Pani ze jestem przeszczęśliwa, wiele rzeczy sie wydarzyło, bardzo wiele, ale najważniejsze jest to ze jestem szczęśliwa sama z sobą, odnalazła siebie i zrozumiałam wiele rzeczy, nad wieloma ciagle pracuje, ale jest mi poprostu dobrze na duszy, moje biedne złamane serce nad którym tak ubolewałam szybko zrozumiało ze toksyczne związki nie są dobre dla nikogo. I z radością teraz mogę sie pochwalić ze jestem ze wspaniałym mężczyzna który kocha mnie taką jaką jestem, a ja jego, bez prób „naprawienia go”. Jesteśmy kilka miesięcy po ślubie i niedawno dowiedzieliśmy sie ze jesteśmy w ciąży, co jest kompletna pełnią szczescia dla nas obojga!
Tak wiec Pani Beato chciałam Pani podziękować za Pani refleksje na temat tego poranka, i za to jaką reakcje we mnie wywołał, i za wdzięczność jaką czuje za te wszystkie lata, za Pani książki i za to co Pani robi, Dziękuje.
W wyrazami wielkiej wdzięczności i z życzeniami codziennie pięknych poranków,
Ania ☀️❣️"
Odpowiadam:
Dziękuję za piękny list i podzielenie się swoją historią 🙂 Jasność jest drugą stroną ciemności i każdy, kto jest teraz w ciemnym momencie swojego życia, jest też coraz bliżej Nowego Dnia i Nowego Początku. Mam nadzieję, że pani historia doda nadziei tym, którzy ja chwilowo stracili, serdecznie pozdrawiam 🙂
Na zdjęciu: świt nad Gangesem w Varanasi
Beata Pawlikowska.