Wywiad dla tygodnika „Wprost”
Napisała pani właśnie książkę, w której pisze pani o swoim uzależnieniu od głodowania, czyli o anoreksji. W pierwotnych kulturach takie uzależnienia nie występują?
Oczywiście, że nie. To jest wytwór naszej zachodniej cywilizacji, która karmi ludzi różnymi iluzjami – od syntetycznego jedzenia aż po przekonanie, że trzeba mieć jak najwięcej przedmiotów i pieniędzy, przez co wywołuje poczucie chaosu, zagubienia i wrażenia, że nie można nadążyć. I jednocześnie podsuwa różne substancje, które mają na chwilę ukoić ten lęk. W przypadku anoreksji człowiek chwyta się głodówki, żeby samemu sobie udowodnić, że ma nad czymś pozór władzy. Ale w rzeczywistości usiłuje siebie zabić, bo odmawia sobie źródła życia, czyli pożywienia. Anoreksja to jest choroba nienawiści do samego siebie wypływająca z braku poczucia bezpieczeństwa, samotności i zagubienia.
Jak będę chuda, to będę coś warta.
To wreszcie zasłużę na to, żeby ktoś mnie lubił, zasłużę, żeby mieć przyjaciół. Jeśli będę chuda, to może będę w stanie poczuć trochę szacunku do samej siebie.
Dlaczego w kulturach rdzennych tego nie ma? Tam jest przecież trudno przeżyć. Walka z naturą jest bardziej przyziemna, tak?
To nie jest walka z naturą, tylko raczej umiejętność czytania w naturze i dostosowania się do niej. Umiejętność życia w harmonii z naturą i znalezienia tego, co jest potrzebne do przeżycia.
A my jesteśmy bardziej filozoficzni, ulegamy niepokojom egzystencjalnym?
Błagam, od razu wychodzi pani z założenia, że my jesteśmy lepsi, a oni są gorsi. Wyjaśniam pani, że to raczej my jesteśmy gorsi, a oni są mądrzejsi! Prawdziwym, pierwotnym źródłem każdego uzależnienia jest brak poczucia bezpieczeństwa i brak poczucia własnej wartości.
Ale emocjonalnego bezpieczeństwa.
Oczywiście. Indianie żyją w harmonii ze światem, który ich otacza. A my żyjemy w betonie, na przemian miotając się między poczuciem różnych krzywd z przeszłości a strachem przed tym, co przyniesie przyszłość. W środkach masowego przekazu najczęściej pisze się o tym, że albo jesteśmy ofiarami dawnych wojen albo ofiarami terroryzmu i bomb atomowych, które rozpętają się w najbliższej przyszłości. Rządzi strach. Tymczasem Indianie koncentrują się na tym, co jest tu i teraz. Nauczyłam się tego od nich. To co było, to już nieważne. To co będzie to wielka tajemnica, której nikt nie jest w stanie przewidzieć. A ja jestem tu i teraz. Zajmuje się tym, co jest dla mnie ważne. Najlepiej jak potrafię robię to, co mam do zrobienia. Wtedy żadne używki dla poprawienia nastroju nie są potrzebne.
Fragment wywiadu dla tygodnika „Wprost”, cały wywiad – w aktualnym numerze
Pani Beato, jest Pani moim drogowskazem,tak się cieszę że stanęła Pani na mojej ścieżce życia:)szczególnie w trudnej życiowej sytuacji,kiedy myślałam że mój świat się zawalił a życie straciło sens.
Dziękuję za cudowne książki,a żółte kartki przypinam na lodówce i czytam,czytam….