fbpx

Szara codzienność

Dzień Dobry Pani Beato,

Moje życie nie jest jakoś bardzo straszne. Mam poukładane życie osobiste a zawodowe też jest na dobrej drodze. Po prostu ciężko mi wykrzesać z siebie taki codzienny optymizm, żeby bardziej zachwycić się światem i mniej przejmować otoczeniem. Stąd moje pytanie jak Pani sobie radzi z takimi codziennymi rzeczami? Na pewno też czasem denerwują Panią hałasujący sąsiedzi, gdy chce Pani odpocząć albo korki, gdy chce szybko gdzieś dotrzeć. Mam takie dni, kiedy tylko narzekam „bo to bo to tamto” i co gorsza, nie umiem się opanować! Próbuję nad tym pracować, ale nie bardzo wiem jak. Obiecuję sobie „nie nie, dziś pojadę spokojnie i nie będę się denerwować na drodze”. Nie dalej niż 10minut później irytuję się po raz pierwszy z wielu jakie dopiero nastąpią. Wracam do domu, słyszę sąsiadów, myślę sobie „zagłuszę ich relaksującą muzyką”, ale mimo to w środku się trzęsę ze złości – „dlaczego oni nie mogą pomyśleć o innych i się uspokoić”. Jak znaleźć w tym wszystkim równowagę?

Podziwiam Panią za ten hart ducha jaki przejawia się w książkach i w Pani biografii. Mam nadzieję, że znajdzie Pani chwilkę, by podzielić się ze mną jakimiś radami w kwestii szarej codzienności.

Pozdrawiam,

 

Iwona

Odpowiadam:

To co pani nazywa „szarą codziennością” jest najlepszą szkoła życia. I jednocześnie codziennym egzaminem aktualnego stanu duszy.

Tak, ja też czasem stoję w korku. Myślę sobie wtedy:

– Ale fajnie, że mam własny samochód! I jak dobrze, że nie muszę iść na piechotę na drugi koniec miasta, bo to trwałoby na pewno znacznie dłużej niż ten korek!

Włączam płytę językową i ćwiczę mówienie po portugalsku. Albo włączam muzykę i sobie śpiewam. Albo zaczynam sobie na głos coś opowiadać. Albo wyobrażam sobie jakbym się czuła gdyby teraz dookoła mnie szumiały palmy kokosowe i pachniał słony ocean.

 

Kiedyś było inaczej. Czułam się zmęczona, wkurzona, myślałam, że „to miasto powinno coś zrobić z tymi korkami” i krótko mówiąc: poddawałam się fali negatywnego myślenia, w której łatwo utonąć. Wtedy wszystko jest źle.

Stanie w korku, hałaśliwi sąsiedzi, nie dość zielona trawa, krakanie wron, skrzypiąca furtka, wizja świąt, cała przyszłość i w ogóle cały świat.

To taki odruch – narzekać, marudzić, być niezadowolonym i żądać, żeby coś się zmieniło.

Znam to z własnego doświadczenia.

Ale wie pani co odkryłam?

Odkryłam, że to jest po prostu bez sensu!

Niczego nie zmienia, nie naprawia, donikąd nie prowadzi.

 

I wie pani co jeszcze odkryłam?

Że nie jestem i nie muszę być niewolnikiem odruchów i przyzwyczajeń!

Odkryłam, że mogę podjąć świadomą decyzję o tym, że to ja kieruję moimi myślami.

To niby drobiazg, ale ma OGROMNE ZNACZENIE.

To ja kieruję moimi myślami.

 

Jadę samochodem. Stoję w korku.

Czuję podkradające się negatywne myśli – i nie chcę, żeby to one rządziły moim życiem!

Świadomie podejmuję decyzje o tym, że chce znaleźć DOBRE STRONY tej sytuacji. Każdej sytuacji.

I chce znaleźć konstruktywne rozwiązanie zamiast skarżyć się, żądać, oczekiwać, że coś się samo zmieni na lepsze.

ZMIENIAM MOJE NASTAWIENIE – a wtedy automatycznie zmienia cała rzeczywistość dookoła mnie.

To fantastyczne uczucie.

Proszę spróbować!

Beata Pawlikowska.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *