Wakacyjny dziennik szczęścia – poniedziałek, 24 czerwca
Dzisiaj rano bieganie połączyłam z jogą. Zatrzymałam się na łące i…
Dzisiaj rano bieganie połączyłam z jogą. Zatrzymałam się na łące i…
Plastik się nie rozkłada, nie ginie w przyrodzie, nie zamienia się w pył, który po latach mógłby powrócić do Ziemi. Plastik pod wpływem czynników zewnętrznych rozbija się na coraz mniejsze kawałeczki. Ostatecznie te cząstki są tak maleńkie, że nie widać ich gołych okiem. Każdy plastikowy kubek, jaki wyrzucisz do kosza, prędzej lub później wróci do
Wiosna. Z wyschniętej ziemi szybciej niż pierwiosnki wyrastają pytania. Gdzie jestem? Dokąd idę? Czy to co robię, jest tym, co chcę robić? Czy to gdzie jestem, jest miejscem, gdzie chcę być? Czy ten, z którym jestem jest tym, z którym chciałabym być? Szary trawnik. Puste tory. Brudne szyby w oknach. Na stawie wciąż leży lód.
– A ty jakie masz marzenie? – prowadzący pochylił się do najmniejszego chłopca. – Co chciałbyś dostać? – Karabin! – odrzekł bez namysłu chłopaczek. Wszyscy zaczęli się śmiać. Nagrywaliśmy program dla dzieci w telewizji, a ten śliczny blondynek o dużych niebieskich oczach byłby pewnie marzeniem każdej polskiej mamy. Był taki
Pomiędzy myślą a czynem istnieje przestrzeń wielka jak ocean. I równie wielka jest różnica między wyobrażaniem sobie podróży a znajdowaniem się w drodze. Kiedy siedzisz w domu w wygodnym fotelu i zastanawiasz się czy wyruszyć w drogę, zakodowany głęboko w twoim umyśle strach przywołuje wizje wszystkiego, co może być przyczyną tragedii albo cierpienia. Ten strach
Zgodziłam się na pewien eksperyment. Szukałam kolegi dla mojego kota, a znajoma szukała domu dla swojej dorosłej kotki. Era była miła i dobrze wychowana. Szare zadbane futerko, wielkie zielone oczy, sympatyczny pyszczek i dwa jasne ślady na karku. Pozostałe koty, z którymi się wychowała, zaczęły ją prześladować. Pobita i pogryziona przez przywódcę stada, najczęściej przesiadywała
Och, byłam najbardziej nieszczęśliwym Kopciuszkiem świata! Siedziałam w kącie ubrana w długi, szary sweter. Łzy kapały mi na kolana, a ja zgarbiona nad własnym losem myślałam: – Inni mają lepiej. Inni mogą się bawić. A ja muszę siedzieć i wyjmować groch z popiołu. Trrrrach! Następna łza spada na podłogę. Wzbija kurz. Jest mi coraz smutniej.